środa, 25 grudnia 2013

*


reszta...

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Powiadali później,


że potwora pierwsi widzieli wieśniacy przy zachodniej granicy królestwa. Przerażeni wysłali posłańca do zamku, żeby kasztelana uprzedzić. Ten zarządził gotowość bojową i wysłał zwiadowców na zachodnią rubież posiadłości. Wrócili z hiobowymi wieściami.
— Panie, potwór straszny jest ponad wszelkie wyobrażenie! Wielki jak góra, kosmaty tam, gdzie człek jest goły i goły, gdzie człek kosmaty! Ohyda i wszeteczność! Zrobiony jakby z błota i ekskrementów, cuchnie niemożebnie, ale jakby złota aura nad nim się unosi!
I opowiadali zwiadowcy, jak miejscowego księdza wzięli na spytki, a on rzekł im, że potwór zaczął się lęgnąć gdy kazanie prawił przeciw wszeteczeństwu, zachodnim obyczajom świeckim i sodomii przez Boga przeklętej! A że wielce świątobliwy ten duchowny był, to srodze musiał sile nieczystej dopiec, zwłaszcza, że się zacietrzewił. I gdy moce piekielne nie zdzierżyły, sprawiły, że ze słów płomiennych potwór się ulągł, a im więcej go wyklinał mąż świątobliwy, tym bardziej potwór rósł w siłę. I z błota był zrodzony, albowiem błotem słownym obrzucał wszeteczeństwo sługa pobożny, a i ekskrement słowny trafiał mu się, tedy i z gnoju potwór się wykluwał. Próbował go później egzorcyzmować proboszcz parafii tamtejszej, ale smok wodą święconą kropiony jeszcze szybciej potężniał, jakby woda ta służyła mu wielce. I od tego kropienia aury złotej dostał, oświetlając wszystko wokół niego miodową poświatą. A gdy urósł ponad drzewa wysoko, ruszył w kraj.
Potwór szedł. Z zachodu na wschód wędrował przeważnie, ale zawracał czasem i kluczył, przez co coraz większa połać kraju była nawiedzona przez niego. Uczeni w piśmie i czytaniu nazwali go Dżender, co straszliwym ponoć przekleństwem było w języku jednym, zamorskim. Próbowali mu drogę zastąpić rycerze dzielni, bez skazy i zmazy, lecz potwór nie zwracał na nich uwagi. Dźgnięty zaś mieczem, lub kopią rycerską machał łapskiem kosmatym na odlew i strącał rycerzy z koni, a rany bezkrwawe bliźniły mu się błyskawicznie, błotem zarastając. Rycerze zaś od smrodu uwolnić się potem nie mogli. Przez to liczba obrońców szybko stopniała.
Szedł potwór Dżender, z błota, guana i wody święconej zrodzony, a gdzie zaszedł, tam groza straszliwa na ludzi padała, albowiem działy się rzeczy niesłychane. Powiadali, że rodziny rozpadały się znienacka, mężczyźni i niewiasty zaczynali lubować się w związkach homoseksualnych, zaś niewinne dzieciątka ulegały gwałtownej seksualizacji i lgnęły do księży. A im bliżej sioła, czy miasta przechodził Dżender, tam większa sodomia i gomoria była. Ostrzegali kapłani, że są całe miasta, gdzie nie uświadczysz bogobojnego wyznawcy, bo wszyscy mieszkańcy posłuch tam dali propagandzie gejowsko-lesbijsko-cyklistowskiej, odwrócili się od bożych przykazań i jak jeden mąż i żona oddają się wszeteczeństwu na bicyklach. Zwłaszcza w zachodnich i północnych krainach tak się dziać miało...

reszta...

wtorek, 10 grudnia 2013

:-(

reszta...

sobota, 7 grudnia 2013

mikołajki

reszta...

piątek, 6 grudnia 2013

zapach brzozy o poranku

reszta...

*

reszta...

wtorek, 12 listopada 2013

idziemy po was

Sienkiewicz szedł powoli, bardzo powoli.
Szedł powoli, bo miał drewnianą nogę.

rozpacz,
i ten pajac gada jeszcze, że "tych ludzi nikt nie dałby rady powstrzymać",
znaczy, pakować się czy już się chlastać?
na poważnie: jeżeli policja jest tak sprawna, jak ta dwójka, która jakiś czas temu próbowała zatrzymać kierowcę (zasadniczo niezbyt wyrywnego), to i nic dziwnego, że dają sobie radę tylko z babcią sprzedającą pietruszkę albo z wysoce niebezpiecznym sprzedawcą waty cukrowej,
stary jezdem, to i brzydkie skojarzenia się mnie trzymajo:
jak mo/zomo pałowało, to pałowało, trzeba się było zdrowo namęczyć, żeby nie przepaść

reszta...

niedziela, 27 października 2013

wszystko się kończy


Lewis Allan "Lou" Reed
2 marca 1942 – 27 października 2013
[']

reszta...

środa, 22 maja 2013

The Cream


w każdym razie większa połowa,
wokal jakby inny, gitara też, a i gdzieś w tle się jakieś organy Homonta (Wieńczysława?) pałętają, ale jednak słychać, że chłopaki już długo przed Mayallem na się trafili,
Graham Bond Quartet

- Graham Bond: organ
- John McLaughlin: guitar
- Jack Bruce: bass
- Ginger Baker: drums
- Duffy Power: vocal


reszta...