środa, 19 marca 2008

bicie piany na sztywno

I sieć się obudziła.
Wcześniej nic nie było wiadomo.
Walniesz kamieniem w wodę i te kręgi po wodzie tak się rozchodzą, rozchodzą, rozchodzą... i zanim do brzegu dojdą, to szlag wie, ile czasu może upłynąć.
Kompletna nieświadomość - nikt wcześniej nie wiedział, że w Chinach jakby niezupełnie europejsko podchodzi się do kwestii praw jednostki, że jakiś problem Tybetu występował - teraz się obudzili: nie jechać na igrzyska, zbojkotować sponsorów, a najlepiej atomówką walnąć!
To trzepanie kapucyna jest kompletnie chore - z jakiej okazji Chiny mają się dostosowywać do naszych wyobrażeń o prawach jednostki?
Uniwersalizm nam się śni.
A to się skończyło - jeszcze jakiś czas temu biały człowiek mógł mieć świadomość misji, mógł sobie gadać o zacofanej reszcie świata i o konieczności niesienia tam wzorców rozwoju, świetlanych wizji standardowo-europejskich, usuwających w cień zabobon i dopuszczających wreszcie egzotyczne ludy do drzewa wiadomości dobrego i złego. Bezpośrednia realizacja takich założeń wzięła w łeb już dosyć dawno temu - okazało się, że ani ta misja taka bardzo szlachetna, ani tubylcy nie są tak strasznie napaleni, by cudze wzorce bezmyślnie kopiować.
Teraz próbujemy robić to samo, tylko za pośrednictwem idei praw człowieka i demokracji, ale inne kręgi kulturowe (czy konfesyjne, jak kto woli), mają to w głębokim poważaniu, i wcale nie idzie o to, że w Chinach komuna. Jasne, że komuna, ale i konfucjanizm ma trochę starsze korzenie niż ideologia Manifestu Komunistycznego, i chiński system prawny jest jakby starszej daty. A kłopot polega tutaj na tym, że i jeden, i drugi system odrzucają indywidualizm, który jest podstawą praw jednostki. Tradycyjny system prawny Chin od zawsze zakładał wyższość kolektywu nad indywiduum, a nawet - co europejczykowi raczej się w głowie mieścić nie powinno - dopuszczał odpowiedzialność zbiorową. Filozofia konfucjańska też nie akcentuje autonomii człowieka tylko bardziej system rang i podporządkowań. Nałożenie na to wszystko przeniesienia tradycyjnej czci dla rodziców na struktury państwa (a przede wszystkim na cesarza, będącego jednocześnie - swoją drogą, spaczenie - ojcem i matką) ten efekt naturalnego autorytaryzmu jeszcze spotęgowało.
Poza tym, i fajnie by było o tym pamiętać, w Chinach ciągle jest żywa pamięć o mocarstwowości (jeszcze w początkach XIX w. jedna trzecia światowej produkcji była chińska) i o upokorzeniach ze strony Zachodu - to nie tylko traktaty po wojnach opiumowych, ale i tabliczki jeszcze z lat trzydziestych ubiegłego wieku: Psom i Chińczykom wstęp wzbroniony.
Teraz akurat Chińczyki trzymają się mocno - wystarczy, że przewalutują swoje rezerwy walutowe i możemy mieć szybko powtórkę z wielkiego kryzysu.
Nie ma się więc co łudzić, że coś się kłapaniem szczęką zrobi.
Większy pożytek (i jakby trochę mniej hipokryzji) będzie, gdy się kliknie w pajacyka, albo nawet da menelowi na piwo.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

swie(t/n)e slowa
jak sie chcialo byc "korekt", to trzeba bylo nie dawac tym zbrodniarzom Olimpiady
nie robic interesow
a jak sie juz chodzi do burdelu, to nie ma co sie obruszac, ze prostytucja na swiecie istnieje
biznes jest biznes
a
szou mast gou on
(co wcale nie znaczy, ze chcialbym byc chinczykiem)

Unknown pisze...

Jeśli już trzymamy się faktów, to Tybet nie jest częścią Chin, lecz został zaanektowny w 1949 roku.

Poza tym, uniwersalizm praw człowieka nie jest "wymysłem" Zachodu, lecz argumentację za nim znajdziemy we wszystkich monoteistycznych religiach.
Wspominasz o konfucjonizmie, lecz zapominasz o taoizmie oraz buddyźmie.
Nie sądzę też, aby przejmowanie się losem Tybetu przynosiło szkodą dla "Pajacyka" lub menela łasego na piwo...
PZDR.

Kuszelas pisze...

>> jah
przejmować się można,
chwała Bogu nie jest to zabronione,

i nie o to wcale mi szło, tylko o moment przebudzenia - ci, którzy nie zasypiali, nie byli i nie są słyszalni, niestety (ale to reguła); bardzo fajnie, że taką moją intencję zauważył analogicznie - dzięki!

jeżeli poczułeś się urażony, to sorki - nie chciałem dotykać nikogo z tych, którzy chcą pamiętać np. o placu Niebiańskiego Spokoju (choć oczywiście dobrze, by było, gdyby pamiętali, że i żądania wysuwane przez studentów, i postawiona przez nich ikona demokracji, były kompletnie w Chinach niepojmowalne, i wcale nie dlatego, że tam sami durnie),

do ad remu:
1. Tybet pojawił się trochę przy okazji - klepanie nt. bojkotu olimpiady i Chin było wcześniejsze i diabli wiedzą, czy też owo klepanie nie wywołało w Tybetańczykach przeświadczenia, że może na tym tle co nieco ugrają,
2. i jeżeli trzymamy się faktów, to Tybet jest częścią Chin, bo został zaanektowany kiedyś i to zostało uznane - przez jedne państwa wprost, przez inne w sposób dorozumiany, a jeszcze przez inne w oparciu o pewne przesłanki merkantylne (możemy się oburzać, ale jeśli popatrzymy sobie w historię, to właśnie tak powstawały państwa; w prawie międzynarodowym metody siłowo-zaborcze zostały dosyć późno uznane za niestosowne, a i tak się tym nikt wyposażony w bejsbol nie przejmuje,
3. a z tą aneksją to o tyle prawda, że przez ludowe został zaanektowany w '49, wcześniej był jakby pod sporym wpływem cesarstwa (a nawet był przez pewien czas jego częścią), a gdy cesarstwo chyliło się ku upadkowi, to Brytyjczycy tam rzeźnię zrobili (uprzedzając szykujących się do tego Rosjan, ale naprawdę nie wiem, czy Tybetańczykom robiło to wielką różnicę),
4. co do uniwersalizmu, to - pozwolisz - pozostaniemy przy swoich zdaniach; jak ktoś się dobrze stara (i trochę potrafi), to argumenty na wszystko znajdzie we wszystkim;
z większych religii monoteistycznych trzeba zauważyć judaizm, chrześcijaństwo i islam (inne możemy sobie darować) - prawa jednostki w ich współczesnej postaci (jako kompleks możności czy roszczeń o charakterze przyrodzonym, niezbywalnym, niezależnym od państwa itd.) to wykwit cywilizacji - będę brzydko mówił - judeo-chrześcijańsko-śródziemnomorsko-atlantyckiej i tyle, a to jest raptem (jeśli jest) jedna trzecia ludności świata,
5. o buddyzmie czy taoizmie nie muszę wcale w poruszanej przeze mnie tematyce pamiętać - i chińskie prawo pozytywne, i tamtejsze prawo zwyczajowe są przesiąknięte ideami konfucjańskimi, a nie innymi (tzn. inne też oczywiście są, ale te są dominujące),
6. "przejmowanie się" ani nie przynosi szkody, ani nie przeszkadza Pajacykowi czy innej akcji podobnej - idzie o to, że najczęściej jest zamiast (nachlam się i płaczę nad losem indian północno-amerykańskich),
dzięki za wpisa i pozdrowienia

>> analogicznie
jeszcze raz dziękuję
dla mnie też jest oczywiste, że bycie Chińczykiem czy Tybetańczykiem w tych warunkach do przyjemności nie należy (i wcale nie idzie mi o posiadanie oczu jak szparki, bo takie już mam)

Unknown pisze...

Kuszelas>A kłopot polega tutaj na tym, że i jeden, i drugi system odrzucają indywidualizm, który jest podstawą praw jednostki. Tradycyjny system prawny Chin od zawsze zakładał wyższość kolektywu nad indywiduum, a nawet - co europejczykowi raczej się w głowie mieścić nie powinno - dopuszczał odpowiedzialność zbiorową. Filozofia konfucjańska też nie akcentuje autonomii człowieka tylko bardziej system rang i podporządkowań. Nałożenie na to wszystko przeniesienia tradycyjnej czci dla rodziców na struktury państwa (a przede wszystkim na cesarza, będącego jednocześnie - swoją drogą, spaczenie - ojcem i matką) ten efekt naturalnego autorytaryzmu jeszcze spotęgowało.

Jak tak sobie to czytam to mi się przypomina tandem Surkow/Pawłowski, którzy z uporem godnym lepszej, niż tylko władza niedorobionego kagebisty, sprawy przekonują, że Rosja i Rosjanie są tak odmienni kulturowo, iż stosowanie tam zachodnich standardów "socjo-politycznych" :))[prawa jednostki, system demokratyczny, i t.p.] jest niemożliwe.

Zarówno w argumentacji Twojej jak i Panów od Putina jest pewnie trochę racji, ale zauważ, że tego rodzaju argumentacja może być łatwo stosowana [i niestety jest] do usprawiedliwiania reżimów totalitarnych. Tak jakby totalizm był dla jakiejś społeczności ustrojem idealnym.

Jakoś w Japonii, która kulturowo jest chyba dość bliska Chinom [przynajmniej jeśli chodzi o te cechy które wymieniłeś: poczucie hierarchii/podporządkowania, szacunek dla rodziny, cesarza, przewaga wspólnoty nad jednostką itd.] system demokratyczny funkcjonuje i ma się nieźle.