poniedziałek, 21 marca 2011

notka zbyt długa, a i tak szkicowa

tak sobie kombinuję i za cholerę nie mogę dojść, jakimi drogami wędrują przemyślenia ludzi, wydawałoby się rozsądnych
teraz np. trafiłem (wielokrotnie, ale o to mniejsza, bo przekaziory nasze porąbane mocno) na pienia zachwytu pełne, że wreszcie Hamerykany brzydkiego Kadafiego razem z jego zieloną książeczką pacyfikują
usprawiedliwione, a jakże, bo nie ma lepszego sposobu na szaleńców, którzy postanowili wybić część swojego narodu
no, pewnie nie ma, ale
1. mam pewne obawy, czy owo unieszkodliwianie szaleńca nie spowoduje cóśkolwiek większego wybijania rzeczonego narodu; zazwyczaj zresztą tak się dzieje (punktowo i celnie, oczywiście),
2. tak się głupio składa, że poza osławionymi prawami człowieka - sama idea niegłupia jak najbardziej, ale nie wtedy, gdy używa się jej jako wytrycha, albo i łomu, albo nie próbuje się przenosić doświadczeń europejskich (czy euro-atlantyckich) na krańcowo inny grunt - istnieje jeszcze coś, co nazywa się ład międzynarodowy (zwany westfalskim; na marginesie: martwy właściwie, ale z całą pewnością popierany przede wszystkim właśnie przez głościeli tez o konieczności dopieprzenia różnym niewygodnym), czyli zakładający suwerenność wewnętrzną państwa, zewnętrzną zresztą też,
3. pewnie, że bąmocik trzeba interweniować zawsze tam, gdzie dzieją się rzeczy straszne, brzmi nieźle, tyle że milcząco przyjmuje założenie, że podmiot oceniający będzie zupełnie zewnętrzny, a na dodatek ten sam, który ma interweniować,
4. dziwnie się też składa, że rzeczy straszne dzieją się tylko w tych państwach, które za bardzo akurat nie mogą pozwolić sobie na zbytnie protesty (militarne),
5. jeszcze dziwniej, że te straszne (zupełnie) rzeczy dzieją się tylko w tych regionach - nawet, gdy idzie o kraje niezbyt mogące obronić swoją niezależność - w których jacyś możni tego świata węszą biznes do zrobienia,
6. a) spróbujmy jednak ograniczyć się do ogródka imć pana Kadafiego: pewnie, że doszedł do władzy w wyniku zamachu stanu, ciekawe jednak, czy znajdzie się ktoś, kto będzie gadał, że to, co było przed nim było lepsze, albo że nie miał poparcia (wówczas!); to zresztą jest ten sam kazus, co w Chinach czy na Kubie - sami chcieli, to mają - rzeczy straszne się dzieją, ale jedni zbyt silni, drudzy nic nie warci,
b) dobrym człowiekiem (naszym skurwysynem!) w Libii jest wieloletni współpracownik Kadafiego, min. spraw. zresztą - wallenrodzik? rozumiem taką wiarę u nas, gdzie okazuje się, że wszyscy walczyli, że ho, ho, a tylko dla niepoznaki byli w sile przewodniej, albo w przystawkach, ale czy taka wiara może być powszechna?
7. że nas jeszcze te wszystkie interwencje międzynarodowe niczego nie nauczyły; jakby cokolwiek z nich dobrego kiedykolwiek wyszło; humanitarne bombardowanie Serbii, oderwanie kawałka terytorium (które notabene można przyrównać do oderwania u nas Krakowa albo Gniezna z przyległościami), a jaki skutek? powstanie tworu absolutnie patologicznego, utrzymywanego na dodatek z datków zewnętrznych, albo Irak - konia z rzędem temu, kto wskaże jakieś skutki pozytywne interwencji, poza - rzecz jasna - paroma amerykańskimi firmami, które na tym zrobiły gruby szmalec,
8. i wreszcie, spróbujmy sobie wyobrazić podobne zaszłości u nas, np. wyodrębnienie się Śląska, jakiś kawałek z zachodniej granicy, może coś z protestanckich okolic Cieszyna, i reakcję na to - będziemy mówić o samostanowieniu narodów? ja może bym i mówił, bo mnie to..., ale piewcy interwencji? za cholerę! jak komuś się chce zresztą pomyśleć, to może sobie przypomnieć lata rewolty studenckiej, zasadniczo drobiazg w porównaniu, a jednak Gwardie Narodowa w Stanach strzelała i to wcale nie ślepakami (i nie przez pomyłkę, bo magazynier nie to wydał), a przefantastyczny ostatnimi czasy Ronnie R. zupełnie na poważnie kombinował z koncentrykami dla źle myślących,
reszta może później, bo jakoś wcześnie się zrobiło, a parę rzeczy dodatkowo mnie ruszyło
(może pobyt w toalecie zaradzi)

2 komentarze:

Herr Etyk pisze...

wojna jest... wiadomo
a dyplomacja... no wiadomo
to i propaganda jej towazyszy, a ze wspolczesne operacje wojskowe sa bardzo wdowiskowe, to...
mnie "bawi" jeszcze jedno
co zrobia ci, dla ktorych demokracja jest najwazniejsza, gdy juz na drodze demokratycznej, w tych wyzwolonych spod jarzma krajach, wladze obejmą niedemokratyczni talibowie
ale masz pan sluszna racje, clausewitzowska definicje, trzeba by teraz zapdejtowac - wojna jest jeszcze jedną formą prowadzenia interesów (=partnerstwo publiczno-prywatne w czystej postaci)

Kuszelas pisze...

co będzie, jak będzie nie tak?
cuszsz...
przypadkowe społeczeństwa nie tylko u nas się trafiają