wtorek, 13 lipca 2010

amen, amen, amen...

tak mi się jakoś skojarzyło, bo choć czynne kościoły staram się z daleka omijać - szczególnie, jak kolegę nieszczęście spotkało: polazł był z powodu uroczystości rodzinnej do świątyni (po wieloletniej niebytności) i jak głupi łapę do wody święconej zaraz przy wejściu wepchał, i zasłabł - to jednak per fas et nefas w tym kraju żyję i jakoś się na mnie atmosferka odbija
i tak to oburzenie z powodu fałszowania stenogramów czarnoskrzynkowych jakoś mi się czknęło
pomijam już fakt, że to zdecydowanie - co już udowodnione zostało na portalu niezalezna.pl - spisek i ekshumacje trzeba robić, by śladów po kulach w potylicach szukać (tu nasz cudny ipeen się kłania, któremu pewnie z 10 lat zajęło, zanim doszedł do wniosku, że jednak chiba hiedler i goebbels zeszli jakiś czas temu; ukłony w kierunku Łodzi, gdzie uważają, że prawda ipeenowska porażającą jest), pomijam to zatem i tylko skupiam się na niespójnościach pomiędzy zwerbalizowaniem sytuacji zagrożenia wg ruskiej fałszywki: o kurwa, kurwa, kurwaaaa..., a podniosłym okazaniem uczuć wg zeznań Prawych Polaków - Jezu Chryste i Ty Maryjo Królowo Polski, weź nas pod swoją opiekę i przebacz nam winy nasze, amen, amen, ameeee.... (szerzej zob. revelstein)
nie ulega wątpliwości, że ta druga, kurwa, wersja jest mi bliższa, jako że wyrazów powszechnie uznawanych za wulgarne nie używam (nie wiem, czy stosuję poprawną formułę; wprawdzie kolegiów ds. wykroczeń już nie ma, ale ludzie, którym były one bliskie cały czas żyją - we wszystkich ugrupowaniach - a mnie się coś przypomina obwieszczenie z wrocławskiego ratusza, że ktoś tam został skazany za to, że używał słowa wulgarnie), a okazało się, że poległ był osobnik wielgi
chiba kurhan z bursztynu usypio
a taki był słodziutki
i legendarny jaki
kłopot jest, bo na niego wawel to jakby za mało (przeca wielkość też pod uwagę brać trzeba), no, może jakby firmę przerobić, to by pasowało
jakby ktoś chciał zwrócić mi uwagę, że o zmarłych (tu: poległych) tak nie wolno, to niech się nie trudzi
dla mnie to jest informacja z cyklu: jednego pojeba mniej!

gorąco jak cholera, a i tak dzieje się
może to przez te upały
na 5Władzy jakoś nie mogą sobie odpuścić i koniecznie chcą dziadka Polańskiego wykastrować
dziwne wrażenie mam, ale jakoś tak mi się smyra, że te największe moralisty to zwykłe zazdrośniki, co to nawet szlauchy w supermarkecie na nich uwagi nie zwracają, a też by sobie puknąć coś świeższego chcieli
aha, a propos pukania
regularnie esemesy w typie - Zadbana, smukla 35lat potrafie docenic dobry seks. Nie jestem profesjonalistka-zalezy mi na dyskrecji i higienie - dostaję
no, kurna, dyskretny jezdem, raczej się myję i chociaż warsztat od dawna na strychu (na życzenie przytaczam słowa niejakiego sokorskiego wyjaśniające powyższe), a i w autoreklamie słaby jestem, to pewnie coś by drgnęło w męskiej bieliźnie (że się cytatem z prasy gierkowskiej - chwalonej ostatnio przez jarkacza - posłużę), ale jakoś te ceny we mnie zaufania nie budzą: dwa złote plus wat

a w ogóle to hrabia Myszkowski mi zaimponował
okazało się, że na wyposażeniu standardowym miał penisa leczniczego
wprawdzie leczył tylko góralki i pomorzanki, ale nawet przy tych ograniczeniach, też bym tak chciał

oops (to nie reklama!), ale ja nie o tym (marzenia jak ptaki)
żurnalista dolnośląski dał znać o sobie
zauważył informację o czarnuchach na koszt brytyjskiego rządu (znaczy podatników) żyjących
komentarz do tego od razu wysmażył, na czasie, bo upały
nie zauważyło mu się jednak jakoś, że info bierze ze strony wiarygodnej bardzo, tak bardzo, że zazwyczaj zwana jest dailyfail, dailyfake i podobnie
tu (od czapy)


tutaj margines, a właściwie dwa marginesy:
raz, że wyszło, że w stolycy to ponad sto tysięcy gejów i lesbijek (lesby zasadniczo mi nie przeszkadzają, ale do łaźni to już nie pójdę)
dwa, że wspomniany żurnalista bardzo fajnie jakoś liczy płacone podatki - cóś mu się w pale nie mieści (ex-milicjant?), że podatki płacone na rzecz samorządu lokalnego i globalnie to jednak jakby coś innego

a w ogóle to okazuje się, że zamachów ze strony peło coraz więcej
kol. Pucek pewnie nawet w najśmielszych snach do się nie dopuszczał, że się zamachiwa (na zlecenie!), jak kombinował sposób na zmniejszenie liczby mandatariuszy
a jakiś facio (znowu nomen omen) Zioło (cóż on pali, też bym to chciał!) kombinuje, jakim to przegranym jest tusku, bardzo sprytnie rozgrywając coś, co zazwyczaj zwane jest fantastyką rzeczywistości alternatywnej

a Palikot nadal na świeczniku
tym razem - zwyczajem bolszewickim (Kurski wcale nie był pierwszy) - zaczynamy od wypominania przodków - ojczulek byli szmalcownikiem
cuszsz
jest to prawdopodobne
w naszej tolerancyjnej nacji jakoś zbyt bardzo nie znosimy tych, co Chrystusa ukrzyżowały (tylko mamy sklerozę i zapomina nam się, że to jednak nie ONI)
aha, to znowu OBIEKTYWNY żurnalista dolnośląski
nie wiem czemu, ale jakoś tak mi się kojarzy ze scysją pomiędzy dwoma profami z wrocławskiego uniwerka: jeden wziął był zapodał, że drugi - odwiedziwszy ciotkę na łożu śmierci - pierścionki jej z łapek pościągał (pazerny był bardzo!), a kiedy dowiedział się, że rzeczona ciotka żyje i ma się dobrze, stwierdził, że on tylko powtarzał przekazane mu wiadomości (tu: ukłon w stronę lege artis - z łysym chujem jeszcze nie piłem)

a w ogóle to symboliką mi się odbija
pewnie, że zdarzają się mity powstające spontanicznie (historia notuje takie przypadki)
ale jakoś w spontan po 10 kwietnia (i to jeszcze w wykonaniu jarkacza) wierzyć mi się nie chce
jak dla mnie jest to działanie ewidentne
proces świadomego kształtowania mitu można by sprowadzić do następującego schematu: istnieją dwie grupy, z których jedna emituje komunikaty, przekazuje informacje, a druga informacje te odbiera; emitując komunikaty, informując za ich pomocą, kształtuje adresata pod względem świadomościowym - nadawane informacje są określone, ale nadając te informacje, nadawca dąży nie tylko do ich akceptacji, lecz — poprzez przekształcenie treści w konwencję — dąży do nadawania określonego znaczenia elementom znaczącym, powstania irracjonalnych wyobrażeń, a w konsekwencji do podjęcia określonych działań (ukłony T.; przy okazji, to było napisane przynajmniej ze dwadzieścia lat przed katastrofą)
mam takie paskudne wrażenie, że zagrywki z krzyżem przed pałacem prezydenckim nie różnią się niczym od gustów kulinarnych ośmiorniczki Paul - i to, i to jest tylko artefaktem, nic więcej ze sobą nie niesie, egzaltację jakąś próbujemy wywołać, a i tak idzie o to, czyj w rzeczywistości jest pałac
pies to generalnie jebał (nie obrażając psa)
ale kombinowanie, kto się ma wypowiedzieć w sprawie krzyża jest zupełnym kurewstwem
raz, że kompletnie nielegalnie,
dwa, że niepoświęcony (mnie to rybka, ale w zasadzie powinno mieć znaczenie)
trzy, że przerzucanie się, kto ma w końcu rację jest syfilityczne, jakby aksjologię brać pod uwagę
cztery, że i tak wszystko o dupę potrzaskać, bo ważne jest to, że jak peło nie przeprosi, to niech się w dupę ugryzie

p.s. a przy tej okazji
tak mi się niestety nasunęło
jeden z moich kolegów zmarł nagle i niespodziewanie na serce po spłodzeniu artykułu nt. bezpośredniego stosowania konstytucji, czy to jest to samo, co enuncjacje Falzmanna nt. FOZZ?

2 komentarze:

makowski pisze...

miałem gdzieś w rodzinie Myszkowskich. ale to był kapucyn.

Kuszelas pisze...

a ona kapucynka?