wtorek, 1 lutego 2011

przypadkowe społeczeństwo?

kiedy to pierwszy raz usłyszałem, myślałem, że trudno o większą głupotę,
teraz nie mam takiej pewności,
dawno temu Lem raczył był stwierdzić, że dopóki nie było internetu, nie miał pojęcia, że na świecie jest tylu idiotów,
mnie internet nie był jakoś do tego potrzebny,
wprawdzie też żyłem w błogiej nieświadomości co do rozmiarów skretynienia (i choć też bez specjalnej idealizacji, to jednak w przeważającej mierze lokowałem głupotę w członkach i sympatykach partii i stronnictw sojuszniczych), ale wyraźny wzrost pogłowia durni zaobserwowałem w okolicach 'wojny na górze', potem było już tylko gorzej, a ostatnimi laty odnoszę wrażenie, że przyrost następuje w postępie geometrycznym,
trochę jakby dwa zupełnie różne społeczeństwa się wykształciły,
wiadomo, zupełna zmiana warunków ustrojowych, brak bezpieczeństwa socjalnego, coraz większe rozwarstwienie społeczne, przewaga 'kultury' obrazkowej, kryzys, ludzkie, acz bardzo polskie odczucia, jak zawiść czy zazdrość,
wszystko to ma wpływ,
ale też te wszystkie czynniki musiały wystąpić we wszystkich bywszych demoludach,
dlaczego akurat u nas takie koszmarne bagno? (wiem, Rumunia czy Albania, czy parę innych też mają sporo za uszami)
i dlaczego akurat co bardziej eksponowane stanowisko, to większy pojeb (choć różnego autoramentu)?
wiem, krzywdząco uogólniam (poza tym zidiocenie nie dotyczy tylko stanowisk i poglądów politycznych),
ale cholera mnie już trzepie,
liczyć na to, by co większe oszołomy poszukały sobie lepszego klimatu i przeniosły się gdzieś tam, gdzie będą mogły się we własnym sosie kisić, raczej nie można, a coraz lepsze pomysły się pojawiają
do czego to dochodzi, by nawet niezamężny ex-ksero-kurduplo (którego nota bene uważam od zawsze, czyli od momentu, gdy miałem 'przyjemność' zapoznać się z wytworami jego umysłu, za wyjątkowego buca i szkodnika) musiał prostować erupcje intelektualne jakiegoś profa (ił zrzucający zdublowaną tutkę, elita zamęczana na syberii)
jasne, kadra profesorska zawsze bywała taka i owaka,
profesor lwowski, jak może, to pomoże, a profesor krakowski, jak nie może, to nie zaszkodzi,
później te wszystkie Rozmaryny, Andrejewy, Berutowicze i inne czerwone książęta...
mam jednak wrażenie, że nawet ci z zupełnego awansu społecznego (a co, ty nie słodzisz? nie, panie profesorze, mam za słabą szklankę) nie mieliby zbytnich problemów z przekroczeniem stu punktów w teście iq,

jakiś trójmiejski pan adiunkt otwarcie nawołuje do spamowania wydawnictwa, bo to zamierza Grossa drukiem wydać,
na blogu Bobika (nie wiem, kto zacz, ale bardzo sympatyczne psisko) kontrofensywa w postaci listy poparcia 'Znaku' - po co? przeca ci, co tam się wpisują, nie robią w pory, gdy się dowiedzą, że jakiś Polak-katolik-z-dziada-pierdziada jakiegoś parcha sfajczył czy okradł, a ci, którym się to w pale nie mieści i tak są 'święcie' przekonani, że taką listę to tylko obrzezani mogą robić,
że wydawca nie jest sam? to chyba oczywiste, że nie - gdyby tej świadomości nie miał, to chyba całe światowe żydostwo by go do tej publikacji nie zmusiło,
bo my to tolerancyjne jesteśmy, ale tylko dla się,
znaczy, jako nacja,
aha, a pan adiunkt jest poza wszystkim bardem Solidarności (jaka Solidarność, taki bard), z repertuarem poważanym niezwykle na stronie, która ma za zadanie pozwolić 'rozwinąć białe żagle... Bądźmy tym kołem zębatym w narodowo-socjalistycznej machinie'
trudno się dziwić, że za wszystko obwinia masonów, cyklistów i balwierzy

platfusy może i nie toną (może też i nie zatoną w myśl zasady: lepszy złodziej niż wariat), ale to, co zrobił ten rząd, to woła o pomstę do nieba
i nie idzie mi wcale o kolejną republikę kolesi (taką mamy, znaczy, taką sobie elitę polityczną wybieramy), o mnożące się wpadki gajowego, co to ordery niczym perły przed wieprze rzuca albo wykazuje się daleko posuniętym spierdzieleniem, bo zdaje mu się, że tłumaczka powinna tłumaczyć nieco sprawniej niż google-translator (pomijam fakt, że to kolejna głowa państwa będąca zupełnym nieporozumieniem, co zresztą nie jest tylko naszą przypadłością) czy rudego zaprzańca, pogrobowca wermachtowskiego, co to ostatnio wykazał się nieznajomością języka francuskiego - zostało to niezwłocznie i skwapliwie podchwycone i wyśmiane (co naturalne) przez zwolenników mulitimegafullwypaspoliglotów, czyli braci K.
idzie mi o to, co się objawiło w wyborach w 2007 r. - wiara w jakąś szansę na przyspieszoną modernizację Polski, na korzystanie z indywidualnej pomysłowości i operatywności, na pojawienie się przynajmniej zaczątków społeczeństwa obywatelskiego...
wyszło jak zawsze, zapomnieli, co obiecywali!
towarzysze, chcieliśmy dobrze
efekt: polityka kadrowa jak z taniego horroru
ile można jechać na bezalternatywności?
pewnie, mało kto chce trafić do skansenu, w którym postęp mierzy się wielkością pomników, zmianami nazw ulic, liczbą ekshumacji czy uzysku relikwii z czyjegoś zewłoka, w którym mogą funkcjonować kapelani wojskowi bez wojska, gdzie etyka może być tylko katolicka, a prawo kościelne przełamuje prawo państwowe, a nade wszystko, gdzie można się dowiedzieć (z konsekwencjami), że stało się tam, gdzie kiedyś ... (tu wstawić, co akurat pasuje)
na jak długo może to jednak wystarczyć?
szczególnie, że nauki medyczne i chemiczne w miejscu nie stoją i mogą się pojawić zdecydowanie lepsze i trudniejsze do wykrycia prochy od tych, na których jechał kontrkandydat aktualnego i przypadkowego

z innej beczki:
w jednej tylko kopalni w ciągu jednego roku zniknęło dwa tysiące wagonów węgla
można sobie poczytać o fałszowaniu statystyk
mam jednak wrażenie, że jeśli taka kombinatoryka statystyczna była uzasadniona, to pewnie we wszystkich kompaniach węglowych coś takiego miało miejsce
jeśli nie miało, to przestańmy chrzanić - 15 czy 20 dużych baniek piechotą nie chodzi

i z jeszcze innej:
dawno temu jeden z sędziów amerykańskiego SN stwierdził, że co prawda nie potrafi zdefiniować pornografii, ale kiedy widzi, to wie, że to właśnie to,
może rzeczywiście taka szczelna definicja nie jest definicja nie jest potrzebna, ale jakaś by się jednak przydała, szczególnie, że sankcja od tego zależy,
tak mnie to naszło przypadeczkiem zupełnym, gdy trafiłem na efekty przemyśleń nt. sensu porno w reklamie autorstwa blogera R. (to naprawdę ciężki przypadek), a rzeczone porno to m.in. takie ilustracyjki (uwaga: są cycki!)

2 komentarze:

makowski pisze...

ano.
(dodawać coś? a po co…)

Kuszelas pisze...

ehem,
spodziewałem się, że może kto mi jakie psychotropy zaordynuje