niedziela, 2 września 2007

lis, który rżał

on rżał, a oni płakali...
zdarzenie sprzed paru dni bardzo ładnie potwierdza moją tezę (nie tylko moją, a właściwie przeze mnie tylko powtarzaną), że prawaki* są niesłychanie wrażliwe,
oto niejaki Lis w audycji radiowej ośmielił się sparodiować cudzy śmiech - żadnych nazwisk nie było, ale nożycowi się odezwali: cóż za chamskie i wulgarne zachowania?!?!!!
na dodatek w studio znajdowały się jeszcze inne osoby (na nieszczęście mające raczej negatywny stosunek do pisiorstwa), które albo rzeczonego Lisa jeszcze podjudzały (niejaki Żakowski), albo nie reagowały w sposób właściwy (Wołek i inni),
do Żakowskiego większych pretensji nikt nie ma - prawdopodobnie w oparciu o te same przesłanki, jakie kiedyś był zademonstrował jeden z moich znajomych: a czego się po Żakowskim spodziewać, przecież to pedał! (znajomemu nie ma się co dziwić - w razie większego wysiłku myślowego, skóra mu na czole pękała) - wiadomo lewactwo czerwone, element układu i szarej sieci, a na dodatek pogrobowiec pezetpeeru ;-)
wszelkie żale leją się w kierunku pozostałych obecnych w studio, a przede wszystkim Wołka,
co by się dziać musiało, gdyby ktoś się o śmiechu madamy Lichockiej wyraził się tak, jak wielu (najzupełniej słusznie) wypowiada się na temat brzmienia głosu (wabiącego knury) Senyszyn?
nikomu do łba nie przyszło (poza idiotami, ale tacy są zawsze), by się oflagowywać, gdy ktoś parodiował jąkanie się Michnika czy pieprzenie od rzeczy Wałęsy,
Lichockiej bębenek trzeba podbić?
w porządku, ale zróbmy to z pewną dozą normalności...
napiszmy do Howarda Sterna - on miał już u siebie w programie przeróżne indywidua, ale osobniczki, która szczytuje na dźwięk głosu premiera (i to takiego!), to chyba jeszcze nie

* prawacy to nie osoby o nastawieniu prawicowym czy konserwatywnym - już o tym pisałem kiedyś

Brak komentarzy: