niedziela, 23 września 2007

zdarzyło mi się jechać taksówką


Czasami się zdarza...
To był powód, że zostałem zmuszony do wysłuchania jakiejś pogadanki radiowej, w której ktoś wywodził, że PiS i PO są partiami masowymi i z tego też powodu nie mogą prowadzić kampanii negatywnej.
To jakaś ciekawostka przyrodnicza, a naprawdę kolejny z przejawów myślenia życzeniowego.
Oba ugrupowania zasadniczo nic innego przecież nie robią.
Fakt, że zazwyczaj pisiory są w tym lepsze, a platfusy ograniczają się albo do bardziej lub mniej udolnych odpowiedzi na ataki, albo do płaczu, że znowu im ktoś brzydko zrobił. Nic to jednak w oglądzie nie zmienia, kampania pozytywna zaś, to w naszym wydaniu żadna konkurencja programowa, lecz odpały na zasadzie "nikt nie da wam tyle, ile ja obiecam". To zresztą już się zaczęło i jakoś niespecjalnie mnie przekonuje argumentacja starszego bliźniaka o niezwykle przypadkowej zbieżności czasowej.

I generalnie jest cyrk.
Pojawiła się fajna koalicja LPR-UPR-Jerzy Mareczek.
Ciekawe, jak czują się teraz ci wszyscy, którzy gdzie tylko się da i bez żadnego umiaru propagują idee JKM jako panaceum na wszelkie bolączki - nie tylko gospodarcze. Poprzedni sojusz - też chyba dosyć egzotyczny, bo z samąbronią - był tłumaczony względami taktycznymi i niewielkim terytorialnie zasięgiem wyborów - jak teraz? Pewnie tak samo - ważne, żeby do parlamentu się dostać, bo nam jest to potrzebne do propagowania idei, a inni to po prostu hieny lub zwykłe świnie prące do koryta.
Krakowski kapelusznik znowu odchodzi z Platformy - który to już raz próbuje jakichś dziwnych ruchów? Być może zagrywka ze wspaniałą Nelly była manewrem przemyślanym, a nie knotem ciężkiej idiotki, której należy się parę razy w pysk w zaciszu domowym. Może być tak, że to wycofanie się w cień zaprocentuje po wyborach stanowiskiem szefa partii albo nawet premiera.
Bo tak... mam jakieś takie dziwne przeczucie, że półtusk et co. pogodzili się już z faktem, że po wyborach będzie POPiS. Oczywiście będzie - wg nich - tylko jeśli PO wygra. To rzecz jasna nic rakiecie nie daje, szczególnie gdy platfusom uda się pisiorów wyborczo przeczołgać (ale się nie uda, bo za mało cwani są) - na scenie politycznej nie zmieni się zupełnie nic. Łagowski bardzo ładnie to podsumowuje pisząc, że "już nie trzech panów z PiS będzie decydować, kogo o szóstej rano zakuć w kajdanki, lecz dojdzie do nich czwarty pan z PO". Wariant z przegraną PO nie jest przez głównodowodzących Platformy brany w ogóle pod uwagę. Ale być może zauważa go rakieta. W wypadku przegranej Tusk, Schetyna, Komorowski i reszta tej ekipy raczej by musieli zrezygnować jako chroniczni nieudacznicy (co swoją drogą jest chyba bliskie prawdy), a to otwiera ludziom Jana Marii (i jemu samemu) drogę do władz nie tylko w partii, ale też w "nowym" POPiSie.
Po czerwonej stronie wcale nie lepiej.
Poza mordami, które pojawiają się właściwie bez przerwy, dają się zauważyć mordy odkurzone, o których można by pomyśleć, że już jakiś czas temu odeszły w niebyt polityczny.
Co z tego, że lesiu-ważne-jak-się-kończy miałby lepszy wynik od mankieciarza (narcyza) - ten to mógłby prawdopodobnie konkurować z promillem, poległym w nierównej walce z krasnoludkami i gamoniami - co z tego, skoro wystawianie takich gąb bardzo skutecznie niweczy wysiłki skonstruowania ugrupowania bardziej strawnego dla osób o centrowych raczej poglądach [na marginesie: to dosyć dziwna sytuacja, w której ugrupowanie, dające się w dużej mierze - przynajmniej personalnie - określić jako postkomunistyczne, jawi się (programowo) jako liberalne w sferze obyczajowo-ideowej, a takie dosyć liberalne (choć bardziej w europejski sposób) w sferze gospodarczej]
To zresztą są już dywagacje typu musztarda po obiedzie, bo miller zdążył się na listy samejbroni załapać, a poza tym tworzy jakieś nowe ugrupowanie lewicowe.
Z nowością będzie chyba problem - mam wrażenie, że będzie to dosyć stare programowo i personalnie ugrupowanie - trochę wypróbowanych towarzyszy i towarzyszek, trochę starych hasełek, może jeszcze dyduch na dokładkę (wszak wiadomo, że wszechświat począł się od Wielkiego Dyduchu).
Ale to dobrze, nawet bardzo dobrze - mimo braku sympatii jakiejkolwiek dla tych osobników, jest to dla mnie posunięcie bardzo dobre. W tej chwili mamy na scenie właściwie tylko jedną partię polityczną z prawdziwego zdarzenia (definicyjnie jest ich oczywiście dużo więcej) - pisiory mają jakiś koloryt, można (przynajmniej z grubsza) domyślać się, o co im chodzi - czy o to naprawdę, to insza inszość.
Platfusy - nic nie wiadomo, a jeżeli z tej niewiedzy coś się wyłania, to można streścić to tak: to samo co PiS, tylko lepiej; czyli - zrobią (czy chcą zrobić) to samo, ale wykonanie będzie zdycydowanie lepsze, bo oni z tych, co im (wg własnych zapewnień) mniej słoma z butów wystaje.
LiD - zupełna bezbarwność - wcale nie zaistnieli w świadomości społecznej. Ktoś tam kojarzy eselde, ktoś kwaśniaka, Frasyniuk może być kojarzony, borówa, Unia Demokratyczna... ale LiD? w żadnym wypadku. Pomysł był może i niezły. Sporo lat upłynęło i pewnie jest czas, by próbować zasypywać jakieś wcześniejsze podziały. Tyle, że realizacja jest kompletnie od zadka strony i jeśli w ogóle w praktyce cokolwiek z tego wyjdzie, to zupełnie z innych powodów - tylko i wyłącznie na kontrze w stosunku do tego, co jest, albo co może być.
Bardzo prawdopodobne zwycięstwo kaczorów może nas sprowadzić w dłuższej perspektywie do powtórki sytuacji, w której w kolejnych wyborach będziemy głosować na kadydatów z listy uwspółcześnionego efjotenu (pisiorski zwolennik by się w tym miejscu oburzył i przypomniał tradycję bebewueru, ale po mojemu to takiej bardzo dużej różnicy w praktyce nie było) - to jeden powód - niby drobiazg, ale parę osób czuje jakieś dziwne obawy.
Druga rzecz jest podobna gatunkowo. Miłościwie nam panujący, najpierw koalicyjnie, teraz samodzielnie (a i platfusy tupiące z podniecenia i klaszczące w rączki z radości przy okazji kreowania kolejnych mutacji służb specjalnych), zafundowali nam sytuację dosyć paskudną - insynuacje, podsłuchy, areszty wydobywcze. Wiele osób tego nie zauważa, ale niestety zauważa coraz więcej (niestety, bo w jakiś sposób się to na nich odbija).
Sądy mamy takie, jakie mamy, czyli nienajlepsze - nad klepnięciem wniosku o zastosowanie aresztu zaczynają się zastanawiać dopiero, gdy nazwisko głośniejsze albo sprawa choć trochę nagłośniona. A tak, to byleby prokuratorski kwit był i trzy miesiące jak obszył. Zarzuty tymczasem są często zupełnie horrendalne. Pomijam już zupełny absurd, jak w przypadku przedłużenia aresztu, bo będą stawiane nowe zarzuty (tyle, że na razie ich nie ma). Ale są i takie - skarży się osobnika o przyjęcie korzyści majątkowej w postaci wyjazdu zagranicznego, a gostek w życiu tam nie był, co łatwo sprawdzić, bo akurat wizy wymagane. I praktyka aresztowa też jest zupełnie powalona. Bierze się kobietę z domu na przesłuchanie. Tak jak stoi. I z tego przesłuchania trafia od razu do aresztu, a później przez dwa tygodnie doprosić się nie można, żeby prokurator znalazł czas na pozwolenie przekazania paczki (szczoteczka do zębów, szkła kontaktowe, bielizna). Co tam, posiedzi babol dłużej w jednych majtochach, to się nawet do zabójstwa Papały przyzna.
I kiedy ktoś to widzi (czy to z racji pracy, czy dlatego, że kogoś z okolic towarzyskich trafiło), a nie jest tak ogłupiony, by wierzyć w bezbłędną działalność organów ścigania, przestaje do niego trafiać gadanie o konieczności oczyszczania życia publicznego czy o jakimś wzmożeniu moralnym. Jasne, że dla bardzo wielu ludzi tego typu gadki były zawsze zwykłym mydleniem oczu. A piszę o tym tylko dlatego, że ostatnio, z paru niezależnych od siebie źródeł, usłyszałem bardzo podobną konstatację. Ludzie, którym peerel dał w dupę, czasami bardzo mocno, łącznie z siedzeniem w więźniu, i którzy mają w związku z tym mocno negatywny stosunek do formacji postkomunistycznej, czyli eselde, nagle oświadczają, że będą głosować na LiD.
I na tym tylko opieram jakiekolwiek powodzenie tej organizacji.

Jest to paskudne, gdy nie ma na kogo głosować.
Nie ma, a trzeba.
I to jest przykre i stresujące, gdy ktoś, kto do lewicy ogólnie ma stosunek umiarkowanie negatywny, a do lewicy wywodzącej się z real-socu - negatywny totalnie, musi się zastanawiać, czy przypadkiem głosowanie na nich nie jest lepszym wyjściem.
Wybór między dżumą a cholerą jest dosyć słabym wyborem - na tym tle tyfus czy czerwonka to same pyszności - tylko ta sraczka...

10 komentarzy:

Bjørn Larssen pisze...

Co ciekawe, mógłbym się podpisać pod całym postem, oprócz negatywnego stosunku do lewicy. Przy czym do SLD-owskiej lewicy też mam negatywny, bo to lewica jak z koziej dupy trąba, wolałbym chociażby tę grupę Sierakowskiego, albo Zielonych... A jednak -- co wydawało mi się absolutnie niemożliwe jedyne dwa lata temu -- zagłosuję na LiD, mimo Smoktunowicza na listach, Aleksandra na mównicy i bladego Wojtusia na froncie. Bo jestem przekonany, że co do POPiSsu masz stuprocentową rację, a ja do tego ręki nie przyłożę...

Kuszelas pisze...

>> oliveira
wszystko zależy od tego, jak się rzeczoną lewicę zdefiniuje - nie przypuszczam byś był gorącym zwolennikiem gospodarki planistycznej czy upaństwawiania(?) jak leci, a dla mnie to jest główny wyznacznik lewicowości; w sferze idei to ja raczej liberał jestem: wolność, wolność, wolność...
a POPiS uważam za duże niebezpieczeństwo, więc wyboru specjalnego nie mam

Anna Sobaczewska pisze...

No cóż...
Ja nigdy na SLD (przepraszam, teraz ten Sojusz się nazywa nie lewica demokratyczna tylko lewica i demokraci - co ciekawe sami dokonali tego rozróżnienia) nie głosowałam i głosować nie będę.
Gratuluję Panowie - że macie po problemie.

Kuszelas pisze...

>> anna
dzięki za informację,
tym bardziej, że zupełnie niewymuszana - zrewanżuję się więc: nie zdarzyło mi się głosować na ekipę kaczyńskich, bez względu na to pod jaką nazwą występowali (tylko czy takie oświadczenie cokolwiek wnosi? czy ja próbuję kogokolwiek, że nie wspomnę o zwolennikach oczyszczania moralnego, o czymkolwiek przekonywać?)
może to głupie, ale uważam, że mniej niebezpieczny jest nawet bezczelny złodziej niż psychopata z misją, a że głosowanie na PO zakłada pozostawanie milenijnego msw na stołku i starszego bliźniaka kręcącego całym tym interesem, to rzeczywiście wybór jest przedni - mamy przecież jeszcze lpr(nowy), samąbronię z lesiem, strażaków... jest w czym wybierać
a poza tym, przecież czyimiś głosami pisiory chcą wygrać (nie łudzę się, że takich osób nie ma)

Anna Sobaczewska pisze...

- Kuszelas
Wygrać to chce każdy, to akurat trudno z tego zarzut czynić.
NIGDY ale to NIGDY (a czytam Twój blog od początku) mi przez myśl nie przeszło, że głosowałeś na Kaczyńskich.
Chceta to głosujta nawet na Leszka Millera, na Bladego Wojtka, na prezydenta - oszywiści - wszystkich Polaków, tylko cnoty z tego nie róbta.

Pozdrawiam, Elektoracie.

Kuszelas pisze...

>> anna
a dlaczego nie?
kaczory monopol na cnotę dla swojego elektoratu zrobiły?
Bogiem a prawdą to nie bardzo jestem sobie w stanie wyobrazić (obecnie) gorszą ekipę od aktualnej - bo ropniaki wróciły i są w pisie, elpeer i samabronia to też pisiory, więc rzeczywiście cnoty tam do diabła i trochę (chyba po wulkanizacji)

Bjørn Larssen pisze...

Cytat z Waldemara Kuczyńskiego (Anno -- komuch?)

"Ten blog jest przedrukowywany przez lewicowy “Przegląd”, choć ja za lewicowca się nie uważam. Więc parę słów do czytelników “Przeglądu”, którzy są wyborcami. Uważam, że elektorat lewicowy może bardzo dopomóc w pokonaniu “kaczyzmu”. Po pierwsze nie zostając w domu w dniu wyborów. I po drugie oddając głos użyteczny, to znaczy na ugrupowanie środkowej i lewej strony sceny politycznej, jakim jest LiD. Zapewne LiD nie wszystkim ludziom o lewicowej orientacji się podoba, ale w dniu wyborów warto myśleć pragmatycznie, za kotarą odłożyć emocje i wybrać tych, którzy mają największe szanse przybliżyć nasze wyobrażenia o Polsce do tych, jakie mamy. Przybliżyć, a nie spełnić, bo to się zdarza rzadko. To może zrobić tylko LiD. Nie przybliży tego głos oddany na lewicowe kanapy, choćby się bardzo podobały. I nie przybliży tego głos na Samoobronę z Leszkiem Millerem na pierwszym miejscu. Takie głosy to będą głosy za “kaczyzmem”, za jego dalszym trwaniem."

Kuszelas pisze...

>> oliveira
Kuczyński ma sporo racji m.zd. - to chyba rzeczywiście tak będzie, że głosując na PO, głosujesz na Ziobro i Fotygę na stołkach itd.
Lesiu M. to zdecydowanie nie moja parafia, choć nie da się ukryć, że jako polityk jest on sporo sprawniejszy niż ci z LiD-u
a w ogóle ciekawostka - na blogu Matka-Kurka wyliczyli, że w LiDzie jest więcej osób, które czynnie sprzeciwiały się komunie niż w PiSie

Anna Sobaczewska pisze...

Wywołana jestem więc odpowiadam.
Tak na spokojnie. Ja nie mam nic do LiD - w sensie takim, że jest takie ugrupowanie, są tam licznie reprezentowani porządni ludzie, wszystko fajnie i wbrew wszechogarniającemu tonowi i z lewa i z prawa staram się nikogo wiadrami pomyj nie oblewać, bo jest w LiD albo w PiS. To jest jeszcze naprawdę żaden dowód na czyjeś kwalifikacje moralne i polityczne.
Ale wybory, jak mniemam, służą temu, żebym się nie wypowiadała o tym, czy wolę Wojtka czy Jarka, tylko żebym zagłosowała zgodnie ze swoimi pogladami politycznymi i sumieniem. No i ja np - co za traf - mam poglądy prawicowe i byłoby jakimś absurdem, gdybym zagłosowała na LiD. Bo ja nie uważam np że pragmatyzm jest najważniejszą cnotą obywatelską. Ale jak ktoś chce głosować na LiD to proszę uprzejmie, ja to szanuję i mnie to naprawdę nie martwi, że ktoś ma inne poglądy niż ja.Nawet nie dziwi. Sama wczoraj podpisałam poparcie dla kandydata na senatora z LiD (w dodatku jako pierwsza na liście)- a dlaczego nie, niech kandyduje, głosować na niego nie będę, ale niech ma szansę kandydować.
Ale - już na koniec - a czemu Wy (pars pro toto) tak zawzięcie szukacie usprawiedliwień, żeby głosować na LiD? A co to - jakiś blamaż? A głosujcie na kogo chcecie(a raczej - na kogo chcecie, z tych co startują)! Tylko jednak głupawe zdaje mi się argumentowanie - na tych, żeby tamci nie wygrali. No bo to jest takie płytkie uzasadnienie.
Szkoda że nikt nie ma żadnej wizji państwa, od konferencji żeby sobie dop... - do następnej - i wszyscy bez wyjątku tak jadą. I to jest smutne.

Kuszelas pisze...

>> anna
nie wywoływałem, na pewno nie ja, może ktoś, ale też chyba nie tutaj,
odpowiadałem na poprzedniego posta tylko;
wybory mogą być różne, mogą być głosowaniem na program, mogą być głosowaniem na ludzi, historia notuje takie przypadki;
mamy taką sytuację, że żadne z ugrupowań nie przedstawia jakiegokolwiek programu - jedyny jaki się pojawia, to relacja do pisiorów i tu, jak na razie wygrywa (dla mnie) bezapelacyjnie LiD, bo z całą pewnością w żadną koalicję z kaczystami nie wejdzie - dla mnie to sporo;
co do usprawiedliwień, to trafiasz trochę kulą w płot, bo dla oliveiry i dla mnie (a tylko te dwie osoby się tu wypowiadały) są całkowicie różne - dla niego, bo jest to ugrupowanie zbyt mało (o ile w ogóle) lewicowe, a dla mnie, bo jest tam sporo mord, które mi bardzo ciężko znieść i głosowanie akurat na te mordy nie sprawia mi nijakiej przyjemności; koncepcja mniejszego zła (choć sprofanowana totalnie przez pewnego pajaca w ciemnych okularach) jednak istnieje i ma zastosowanie w praktyce; dla mnie ważne jest, by jak najwięcej odebrać pisiorom, reszta jest już mniej ważna;
co do poglądów - nie wykluczam, że istnieją osoby mające poglądy prawicowe, wypada tylko określić, co się pod tym mianem rozumie - istniejąca do niedawna koalicja była podobnież prawicowa, platfusy są prawicowe, elpeer jest prawicowy, pisiory solo są prawicowe jak jasna cholera, a po mojemu to najzwyczajniejsza w świecie komuna - ja już to przerabiałem i nie mam zamiaru najmniejszego przerabiać tego po raz kolejny dlatego, że komuś jest wygodniej posłużyć się akurat przymiotnikiem "prawicowy";
a o koncepcji (wizji) państwa to możesz sobie dośpiewać na podstawie działań praktycznych - jeśli o mnie idzie to wolę zupełną rozpierdziuchę, jaką serwowało eselde lesiowe, niż smrodki autorytarno-totalitarne lecące z tzw. prawej strony