kancelaria pana prezydęta chyba na serio wzięła enuncjacje prasowe, jakie pojawiały się zaraz po katastrofie transportowca wojskowego, tj. że żeby trzeba się czegoś dowiedzieć trzeba albo tiwi oglądać, albo wieści z sieci śledzić,
spaślak nie omieszkał się pochwalić, że wyczytał na onecie i doniósł preziowi - tak trochę jednak zastanawia, po jaką cholerę utrzymujemy tam takie stado baranów...
i tak przy okazji,
to już się pojawiło w paru miejscach przy okazji kolejnego focha strzelanego przez prezia (tym razem obraził się na Putina):
Epokowy pan prezydent.
Wyturla się z przestraszoną miną, eskortowany przez szwadron borowików i wierną świtę zer typu Fotyga, gruby Kamiński, Nelly Rokita, Łopiński, szalony Macierewicz i reszta tych zboczeńców.
Poczłapie starczym krokiem, wespnie się z trudem na mównicę, zza której będzie mu ledwie głowa wystawać, chwyci ją drżącymi rękami, zaciśnie zwieracze i potoczy po sali półprzytomnym wzrokiem, pełnym przerażenia i nienawiści.
Zamlaska coś, posapie, pomruczy, zakołysze się, przyśnie, i jak zacznie działać tlen, pompowany przez pięć z sześciu mikrofonów i podana wcześniej wiagra i adrenalina, wreszcie wyduka z siebie z trudem stek jakichś pierdół bez ładu i składu.
Z trudnością niedołężnego starca zrobi to, co mu szalony brat kazał i na karteczce wypisał, a co on cały dzień wkuwał do głowy.
W rzadkich przerwach, gdy wróci mu na moment lepsza świadomość, pomlaska nienawiścią, złośliwością i butą, kąśnie Tuska, kopnie Niesiołowskiego, warknie na Sikorskiego, pouczy Schetynę, plunie na Palikota, wezwie z wizyt zagranicznych wszystkich dyplomatów, by pakazać im, jaki to on jest ważny.
Rzuci słowa: "walka z układem", "IV RP", "odnowa moralna", "wzrost gospodarczy", "trzy miliony mieszkań", doda w trakcie dukania nowe, czwartorzeczpospolitne słowa, typu "przyjomć", "patalogie", "wziomć", "som" i porazi wszystkich swoim "profesorstwem", aż oniemieją z zachwytu.
Na koniec odśpiewa hymn Polski ze słowami "z ziemii polskiej do polski", zrobi wpis do księgi pamiątkowej z błędem ortograficznym, pożegna się słowami "Spieprzaj, pan, spieprzaj, dziadu", obrazi się na wszystkich (prócz brata), zakołysze się, stęknie, mlaśnie, sapnie i zaśnie, bo tlen podawany z mikrofonu się skończy, a wiagra i adrenalina wyparuje.
Taki prezydent to nie jak tarcza, to jak parasol nad całym krajem. Mościcki, Narutowicz na kolana normalnie padają przed tym śniętym fenomenem, metr pięćdziesiąt w kapeluszu!
ale dwa dopiski są fajne:
hehehe, zapomniałeś dodać "proszem paniom"
a ten jeszcze lepszy:
Gościu, co Ty jeszcze w Polsce robisz? Jedź do twoich mocodawców do Rosji albo Izraela.
spaślak nie omieszkał się pochwalić, że wyczytał na onecie i doniósł preziowi - tak trochę jednak zastanawia, po jaką cholerę utrzymujemy tam takie stado baranów...
i tak przy okazji,
to już się pojawiło w paru miejscach przy okazji kolejnego focha strzelanego przez prezia (tym razem obraził się na Putina):
Epokowy pan prezydent.
Wyturla się z przestraszoną miną, eskortowany przez szwadron borowików i wierną świtę zer typu Fotyga, gruby Kamiński, Nelly Rokita, Łopiński, szalony Macierewicz i reszta tych zboczeńców.
Poczłapie starczym krokiem, wespnie się z trudem na mównicę, zza której będzie mu ledwie głowa wystawać, chwyci ją drżącymi rękami, zaciśnie zwieracze i potoczy po sali półprzytomnym wzrokiem, pełnym przerażenia i nienawiści.
Zamlaska coś, posapie, pomruczy, zakołysze się, przyśnie, i jak zacznie działać tlen, pompowany przez pięć z sześciu mikrofonów i podana wcześniej wiagra i adrenalina, wreszcie wyduka z siebie z trudem stek jakichś pierdół bez ładu i składu.
Z trudnością niedołężnego starca zrobi to, co mu szalony brat kazał i na karteczce wypisał, a co on cały dzień wkuwał do głowy.
W rzadkich przerwach, gdy wróci mu na moment lepsza świadomość, pomlaska nienawiścią, złośliwością i butą, kąśnie Tuska, kopnie Niesiołowskiego, warknie na Sikorskiego, pouczy Schetynę, plunie na Palikota, wezwie z wizyt zagranicznych wszystkich dyplomatów, by pakazać im, jaki to on jest ważny.
Rzuci słowa: "walka z układem", "IV RP", "odnowa moralna", "wzrost gospodarczy", "trzy miliony mieszkań", doda w trakcie dukania nowe, czwartorzeczpospolitne słowa, typu "przyjomć", "patalogie", "wziomć", "som" i porazi wszystkich swoim "profesorstwem", aż oniemieją z zachwytu.
Na koniec odśpiewa hymn Polski ze słowami "z ziemii polskiej do polski", zrobi wpis do księgi pamiątkowej z błędem ortograficznym, pożegna się słowami "Spieprzaj, pan, spieprzaj, dziadu", obrazi się na wszystkich (prócz brata), zakołysze się, stęknie, mlaśnie, sapnie i zaśnie, bo tlen podawany z mikrofonu się skończy, a wiagra i adrenalina wyparuje.
Taki prezydent to nie jak tarcza, to jak parasol nad całym krajem. Mościcki, Narutowicz na kolana normalnie padają przed tym śniętym fenomenem, metr pięćdziesiąt w kapeluszu!
ale dwa dopiski są fajne:
hehehe, zapomniałeś dodać "proszem paniom"
a ten jeszcze lepszy:
Gościu, co Ty jeszcze w Polsce robisz? Jedź do twoich mocodawców do Rosji albo Izraela.
2 komentarze:
ale tak Właśnie -- wyglada (min.)
1/3 Narodu…
o Boziu, Boziu!!!
Prześlij komentarz