sobota, 16 lutego 2008

uwierzyli

kancelaria pana prezydęta chyba na serio wzięła enuncjacje prasowe, jakie pojawiały się zaraz po katastrofie transportowca wojskowego, tj. że żeby trzeba się czegoś dowiedzieć trzeba albo tiwi oglądać, albo wieści z sieci śledzić,
spaślak nie omieszkał się pochwalić, że wyczytał na onecie i doniósł preziowi - tak trochę jednak zastanawia, po jaką cholerę utrzymujemy tam takie stado baranów...


i tak przy okazji,
to już się pojawiło w paru miejscach przy okazji kolejnego focha strzelanego przez prezia (tym razem obraził się na Putina):

Epokowy pan prezydent.
Wyturla się z przestraszoną miną, eskortowany przez szwadron borowików i wierną świtę zer typu Fotyga, gruby Kamiński, Nelly Rokita, Łopiński, szalony Macierewicz i reszta tych zboczeńców.
Poczłapie starczym krokiem, wespnie się z trudem na mównicę, zza której będzie mu ledwie głowa wystawać, chwyci ją drżącymi rękami, zaciśnie zwieracze i potoczy po sali półprzytomnym wzrokiem, pełnym przerażenia i nienawiści.
Zamlaska coś, posapie, pomruczy, zakołysze się, przyśnie, i jak zacznie działać tlen, pompowany przez pięć z sześciu mikrofonów i podana wcześniej wiagra i adrenalina, wreszcie wyduka z siebie z trudem stek jakichś pierdół bez ładu i składu.
Z trudnością niedołężnego starca zrobi to, co mu szalony brat kazał i na karteczce wypisał, a co on cały dzień wkuwał do głowy.
W rzadkich przerwach, gdy wróci mu na moment lepsza świadomość, pomlaska nienawiścią, złośliwością i butą, kąśnie Tuska, kopnie Niesiołowskiego, warknie na Sikorskiego, pouczy Schetynę, plunie na Palikota, wezwie z wizyt zagranicznych wszystkich dyplomatów, by pakazać im, jaki to on jest ważny.
Rzuci słowa: "walka z układem", "IV RP", "odnowa moralna", "wzrost gospodarczy", "trzy miliony mieszkań", doda w trakcie dukania nowe, czwartorzeczpospolitne słowa, typu "przyjomć", "patalogie", "wziomć", "som" i porazi wszystkich swoim "profesorstwem", aż oniemieją z zachwytu.
Na koniec odśpiewa hymn Polski ze słowami "z ziemii polskiej do polski", zrobi wpis do księgi pamiątkowej z błędem ortograficznym, pożegna się słowami "Spieprzaj, pan, spieprzaj, dziadu", obrazi się na wszystkich (prócz brata), zakołysze się, stęknie, mlaśnie, sapnie i zaśnie, bo tlen podawany z mikrofonu się skończy, a wiagra i adrenalina wyparuje.
Taki prezydent to nie jak tarcza, to jak parasol nad całym krajem. Mościcki, Narutowicz na kolana normalnie padają przed tym śniętym fenomenem, metr pięćdziesiąt w kapeluszu!

ale dwa dopiski są fajne:
hehehe, zapomniałeś dodać "proszem paniom"

a ten jeszcze lepszy:
Gościu, co Ty jeszcze w Polsce robisz? Jedź do twoich mocodawców do Rosji albo Izraela.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

ale tak Właśnie -- wyglada (min.)
1/3 Narodu…

Kuszelas pisze...

o Boziu, Boziu!!!