niedziela, 2 września 2007

nic nie rozumiem

głupi jestem, jak ten chłop z bagien, gdzie można dostać się dwa razy do roku - na przedwiośniu i późną jesienią, kiedy przymrozki porządnie łapią.
Sytuacja mnie przerosła zupełnie. Ale to zwykle chyba tak bywa, gdy się chce jakąś logikę w działaniach popaprańców znaleźć.
Właściwie mam gdzieś nawalanie się buców z tego samego podwórka (z tego samego, bo w perfidię modelowanego komputerowo układu, który podrzucił pisiorom te kukułcze jaja, jakoś mi się wierzyć nie chce), chociaż brzydko mi się kojarzą takie rozgrywki w obrębie władzy, zwłaszcza gdy w grę wchodzą tzw. resorty siłowe.
Zupełnie jednak nie pojmuję działań opozycji. Zachowania kwaśniaka et co. czy panie-waldku-pan-się-nie-boi mnie specjalnie nie dziwą - za mało szabelek. Ale w co grają platfusy? Zamiast dobić najpierw to, co najgorsze (i co prawdopodobnie wybory wygra, a jeśli nawet nie wygra, to będzie bardzo znaczącą siłą, bez której nic się zrobić nie da), a potem dopiero się zastanawiać, co dalej, kombinują jak konie pod górkę, jakieś namioty tlenowe szykują (mimo pokrzykiwań głośnych).
Może im się wydaje, że grają w kierki czy w warcaby, albo równie kulturalną i intelektualistyczną grę, ale sytuacja jest bardziej taka jak ze starego skeczu "Pod Egidą":
Frączewski: szach...
Pietrzak: fura!
Frączewski: panie, w co pan gra?!
Pietrzak: gram w to, w co wygrywam...

Pisiory mogą też zagrać, zamiast we wspomniane warcaby czy kierki, w salonowca. Dobrze będzie, gdy będzie to normalny dupniak, a nie jakiś modyfikowany... bo to oni przecież mają kije w łapach


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

a bo to trudno nadążyć... Nie przejmuj się -nie Ty jeden ;-)

Kuszelas pisze...

ba, próbuję się nie przejmować...
ale jakoś nie bardzo mi się chce udawać, że nadążam