niedziela, 16 grudnia 2007

źle się dzieje


takiego panoszenia się kleru - jeżeli pozostaniemy w naszym kręgu kulturowym (takim judeo-chrześcijańsko-śródziemnomorskim) - nie ma w żadnym kraju

to jest spore paskudztwo i głupio przyznać, ale gdzieś tęsknota za rewolucją francuską wzbiera
i wiara nie ma tu nic do rzeczy
chyba, że ktoś akurat jest wyznawcą jakiegoś purpurata
zaczyna się od przedszkola - nie bardzo istnieje możliwość ucieczki od religii; można powiedzieć, że rodzice życzenia nie mają, ale przenoszenie dzieciaka do obcej grupy na czas spotkania z destrukcją katechetyczną, to przecież kara i żaden dzieciak inaczej tego nie zrozumie; poza tym: odstaje z grupy, a do pewnego wieku mało kto dobrze znosi takie wyizolowanie,
później powszechniak - pysznie - mamy wybór!
ale między czym a czym jest ten wybór?
między katechizmem i paciorkiem (bo do tego się rzeczona religia sprowadza) a siedzeniem np. na korytarzu, bo tzw. etyka (prowadzona najczęściej przez te same osoby) dziwnym trafem pojawiła się tylko ca. w trzech setkach szkół, a na dodatek w teorii pozostaje umieszczanie tych lekcji na pierwszej lub ostatniej godzinie,
ciekawi mnie, jak reagowaliby ci, którzy twierdzą, że nie ma problemu, bo przecież wybór jest, gdyby wiedzieli, że ich dzieciak ma w trakcie takiej lekcji siedzieć w kanciapie woźnej i wysłuchiwać jej enuncjacji nt. swojej (lub swoich rodziców) bezbożności,
kolejna sprawa - szkoła publiczna (bo tylko o takie mi idzie) nie ma żadnego wpływu ani na program zajęć, ani na odsadę stanowisk,
i to już cyrk jest - próbuję sobie wyobrazić sytuację, gdy np Polskie Towarzystwo Prawa Konstytucyjnego (jest taka grupka wzajemnej adoracji) dawało misję nauczania niektórych przedmiotów - misji (od biskupa) nie masz: uczyć nie wolno,
a przecież płaci się tym ... z kasy państwowej (jasne, publicznej, bo samorządy),
z tym płaceniem to generalnie jest nieźle:
Fundusz Kościelny - powstał jako rekompensata za majątki kościoła utracone 45 roku (i dobrze, kłopot tylko w tym, że majątki te zostały z naddatkiem rewindykowane; w okresie międzywojennym kościół miał ok. 154 tys. ha, teraz - ponad 160 tys.; o przejętych świątyniach np. ewangelickich nie wspomnę) - pokrywa się zeń składki ubezpieczeniowe dla kleru (i nie żartujmy, że idzie to na cokolwiek innego, bo to inne to jest góra 15%), a wynosi obecnie dobrze ponad 120 mln - w ciągu ostatnich piętnastu lat wzrósł ponad pięćdziesięciokrotnie!
finansowanie uczelni katolickich, czyli de facto prywatnych - i to nie tylko KUL czy PAT, do czego już zdążyliśmy się niestety jakoś przywyknąć, ale np. krakowskiego Ignatianum,
kapelani na etatach... nie tylko w wojsku i policji, ale w coraz większej ilości służb mundurowych...
Świątynia Opaczności - ostatnio przemianowana na centrum kultury, coby łatwiej było to z kasy państwowej finansować,
ładowanie szmalu w protektora z ryjem...
itd. itp.
a do tego wychodzi na to, że może być gorzej - w tym nowym rządzie nikt nie potrafi się postawić pasibrzuchom w sukienkach...
kontroli u patryjoty toruńskiego nie będzie...
religia na maturze - egzamin praktyczny z dyskretnego przyklęku - pyszne!
ta ministerialna pinda z Gdańska już zaliczyła kiedyś podpadziochę - jeszcze jako kurator oświatowy - a teraz jeszcze dokłada do swego wizerunku
jeden z moich kolegów stwierdził: bo ona taka szczera jest
pięknie, szczerość to dobra cecha, ale głupota jakby mniej, szczególnie na tym stanowisku - chce sobie tatusia w tym nadętym producencie wina, starki i porto (ten pajac swoje fotografie rozdawał już podczas strajku w stoczni - święte obrazki!) szukać, jej sprawa, ale czy ktoś taki musi być ministrem oświaty?
a generalnie szlag mnie już trafia

Brak komentarzy: