niedziela, 7 października 2007

takie głupoty




Jakby to powiedzieć?
Mam kłopot. Nie jest to jeszcze może problemat profesora Czelawy, ale zbliża się niebezpiecznie do tego poziomu.
Jestem osobnikiem z gruntu aspołecznym (co pewnie na tym blogu wyraźnie widać) i dylematy wyborcze powinny mi być zupełnie obce. Mam jednak wrażenie, że pisiorskie rządy zmierzają w takim kierunku, że wypada coś z tym zrobić. Tylko co?
Niby nic prostszego, zagłosować na konkurencję.
I tu pojawiają się problemy dwojakiego rodzaju.
Pierwszy, że konkurencja jest słabiutka. Najpoważniejszy oponent PiS-u, czyli Platforma, jest ideowo PiS-owi bardzo bliska. Reszta za to gdzieś mocno w tyle.
Drugi zaś to taki, że wybory są bezpośrednie i powinniśmy wybierać spośród kandydatów, jakich proponują nam poszczególne ugrupowania polityczne. Wyobraźmy sobie, że chciałbym zagłosować na LiD. W końcu pozbyli się już Lesia-Co-Jeszcze-Nie-Skończył, Józia Brzytwy i Wielkiego Dyducha. Magister Frasobliwy jest tylko w radzie programowej i nie kandyduje, co jest chyba prostą konsekwencją faktu, że - jak to autorytatywnie stwierdził Kukiz (który akurat tutaj wie, co mówi) - jest alkoholikiem. W porządku - zmiana warty. I co? Patrzę na listę ich kandydatów, a tam na pierwszym miejscu fryzjer, i z przekonań, i zdaje się z zawodu wykonywanego. Wypada mi wierzyć w wyznania spotkanego na Rynku Człowieka w Spodniach z Koca, że kiedy pójdzie na Matejki (siedziba eselde), to nie ma już z kim pogadać, bo wszyscy starzy znajomi wylecieli, ale dla mnie Krasoń to jednak stara ekipa (nawet taka zmurszała i przegniła).
W innych partiach zresztą chyba nie jest lepiej. Z PiS-u np. startuje niejaki Jackiewicz. Mam wrażenie, że sprawa przeciwko niemu się jeszcze nie zakończyła, a jest ona niebagatelna - idzie bowiem o nieumyślne zabójstwo. Nie mam pojęcia, jak było naprawdę. Sam się z czymś takim nie spotkałem do tej pory, by jakiś pijaczyna był 1) w sklepie 2) agresywny 3) wobec kobiety z małym dzieckiem - przyczepiali się, mendzili, byli wyjątkowo upierdliwi i denerwujący, ale raczej nie agresywni i dawało ich się z reguły dosyć łatwo spacyfikować, bez uciekania się do odsyłania ich z tego padołu łez (inhumacji, jak chce Pratchett). Być może, tym razem było inaczej i działanie DJ nie da się podciągnąć pod stwierdzenie: pierdolłem młotkiem, wyrwałem chwasta. Ale i tak startowanie w tej sytuacji pod hasłem Odwaga i stanowczość jakoś mnie mierzi.
A w ogóle to chciałem o czymś innym (gonitwa myśli czyli spierdzielenie starcze). Parę dni temu pewien osobnik, który na co dzień jest zupełnym przeciwnikiem procedur demokratycznych, a zasiadanie w ławach sejmowych uważa za przejaw "hienizmu", nagle się przeorientował. Kiedy ograniczono mu dostęp do wodolejestwa telewizyjnego (co dziwić nie powinno, bo jego wyniki sondażowe są poniżej progu błędu statystycznego) zaczyna piać o łamaniu reguł demokracji.

A skończy się to wszystko tak, że oczywiście wylądujemy w lidze mistrzów, ale trochę w inny sposób niż niektórzy z nas sobie wyobrażają:

Brak komentarzy: