nie dlatego, bym musiał się z nową sytuacją powolutku oswajać, ale dlatego, że służbiście się z wrocka wydalam, a mobilny komputerowo nie jestem (chwast nauki polskiej będę za to obserwował - czy coś z tej obserwacji wyniknie, trudno powiedzieć; z założenia na takich imprezach jest spirytus, więc movens mi pewnie odbierze, byleby pamięci nie odebrało)
na ostatek jeszcze o swoich kłopotach wyborowych
zupełnie nieoryginalnie, bo przez
Walpurga*, z którego wywodami ciężko byłoby mi się nie zgodzić (choć z jego
credo przynajmniej w trzech wypadkach mi nie po drodze) - nie wliczam tu jednak jego wniosku końcowego:
1) problemat I profesora Czelawy, czyli co mnie cokolwiek odrzuca w Platformie
PO od PiS dzielą tylko upodobania estetyczne elektoratu. Elektorat PiS to miłośnicy swojskiego kartofla. Kartofel jest nasz, tutejszy, z ziemi naszej zrodzony i w niej osadzony. A jak ktoś przypomni prosty fakt, ze kartofel przybył do nas z Ameryki, to zajmie się nim minister edukacji i go wyedukuje. Ameryka nie istnieje, bo Pismo Święte o niej nie wspomina. (...)
Przeciwko niemu stają zaś zwolennicy frytek.
Frytka to taki światowy kartofel. Przykrojony zgodnie z cywilizowanymi standardami. Frytka rumiana jest i młodzieżowa. Wraz z milionem podobnych frytek znakomicie czuje się na rynku i świetnie się sprzedaje. Jest współczesna i nowoczesna. Garniturek ma szykowny i wypastowane buciki. Komórkę przyrośniętą do ucha. I laptopik. Chodzi o to, że frytka zrobiona jest z kartofla i nie da się tego w żaden sposób ukryć. Wystarczy, że taki senator Frytka-Niesiołowski otworzy usta i już wiemy, że wracamy na rodzimą glebę. (K. Dunin,
Kartofle i frytki, "Wysokie obcasy", 30. 10.2006)
2) problemat II profesora Czelawy, czyli co mnie popycha coniebądź w kierunku (tfu) LiDerów
Lewica (...) musi mieć w Sejmie 50 posłów, żeby móc zainicjować postępowanie przed Trybunałem Konstytucyjnym. Obecnie SLD ma raptem 55 posłów. Jeśli straci kilka mandatów - przepadło. Kto, Waszym zdaniem, będzie składać wnioski w sprawie finansowania Świątyni Opatrzności Bożej, ocen z religii, a może i zakazu pracy (...)? (
Weber)
Pozostaję więc do jutra ze swoimi dylematami i choć zdolności improwizacyjne u mnie zerowe, mam nadzieję, że uda mi się skreślić właściwie - na wszelki wypadek wezmę ze sobą znalezioną kiedyś złotówkę, zawsze to można rzucić monetą.
* na ten sam temat zob też nameste
2 komentarze:
przedni rysuneczek... trafny jak cholera :)
słabo widać, bo obrazek mniejszy od znaczka pocztowego
autorem jest Jacek Fedorowicz, a jemu się czasami dobrze (bardzo) udaje
Prześlij komentarz