sobota, 30 czerwca 2007
docent Łach kiedyś mawiał...
wprawdzie o sojuszu robotniczo-chłopskim, więc w zupełnie innym konktekście, ale można chyba zacytować: nadęty jak kiszka stolcowa smrodem
Olgierd Rudak może być zadowolony, że jego tekst trafi do szkolnych podręczników i to jeszcze jako przeciwstawienia dla Jacka Kuronia
w porządku, choć dla liberała spod znaku Korwina-Mikke wyrazy uznania ze strony aktualnych władz oświatowych powinny dawać trochę do myślenia
nie dają
mimo upływu paru lat od inwazji na Irak, żadnej refleksji, tylko wiara (bo inaczej tego się nie da nazwać) w moc własnych przemyśleń, co z tego, że dawno zweryfikowanych przez fakty
tym gorzej dla faktów
at 01:34
i wystarczą cztery ziobra...
dobry jest
w konstytucji stoi, że organizację Trybunału Konstytucyjnego określa ustawa - nic to, ustawa jest sprzeczna z konstytucją bo trybunał powinien zawsze orzekać w pełnym składzie: "w innych europejskich krajach nie ma takiej praktyki, by sąd konstytucyjny orzekał w innym składzie niż pełny"
zdawało mi się, że Austria leży w Europie
coś mi też się po rozumie smyrało, że to ojczyzna sądownictwa konstytucyjnego w wydaniu europejskim
ale myliłem się, bo tam trybunał liczy 20 sędziów, a orzeka (w zależności od spraw) albo w składzie dziewięcio-, albo pięcioosobowym (może być więcej, ale takie jest minimum)
widać to nie Europa
w Niemczech trybunał podzielony jest na dwa zespoły ośmioosobowe, które orzekają odrębnie, w zależności od tego, jaki jest przedmiot postępowania (minimalny skład jest sześciosobowy)
też nie Europa
ale to generalnie drobiazgi
i tak ustawę zmienią, dokładnie tak, jak zmienili regulacje dotyczące sądownictwa powszechnego, podporządkowując sędziów ministrowi
jeszcze trochę, jeszcze trochę i znów będzie aktualna stara książka Rzeplińskiego
at 01:20
piątek, 29 czerwca 2007
Marks and Spencer
Całe życie się człowiek uczy.
Zawsze mi się zdawało, że początek upadku komuny to był referat Chruszczowa. Nawet miałem wrażenie, że to dosyć rozsądna teza. W końcu, kiedy obala się boga, kiedy z boga robi się co najwyżej bożka, a może nawet bałwana, to to się musi źle skończyć dla religii.
Teraz trafiłem na inny wywód, bardzo interesujący.
Wszystko zaczęło się w 1954 roku na londyńskim cmentarzu Highgate, kiedy pewnego nieboszczyka przesiedlono z jednej części cmentarza na drugą, bardziej prestiżową.
Nie należało tego robić. Spokoju zmarłych nie trzeba naruszać w żadnym wypadku.
Rzeczonym nieboszczykiem był Karl Marx. Twórca (jakże by inaczej) marksizmu i duchowy inspirator większości popłuczyn. Ciekawostką jest to, że prawdopodobnie obeszłoby się bez "widma komunizmu krążącego po Europie", gdyby nie wrzody na siedzeniu KM. Ostatnie rozdziały Kapitału pisał podobnież na stojąco i złośliwie dogadywał: „No, burżuazja popamięta moje czyraki".
Rzeczonym nieboszczykiem był Karl Marx. Twórca (jakże by inaczej) marksizmu i duchowy inspirator większości popłuczyn. Ciekawostką jest to, że prawdopodobnie obeszłoby się bez "widma komunizmu krążącego po Europie", gdyby nie wrzody na siedzeniu KM. Ostatnie rozdziały Kapitału pisał podobnież na stojąco i złośliwie dogadywał: „No, burżuazja popamięta moje czyraki".
A zatem, w 1954 r., zebrawszy pieniądze na przeniesienie zwłok i wzniesienie posągu, komuniści postanowili swojego idola wywyższyć. Dopóki nie ruszali, marksizm miewał się znakomicie. Szedł tryumfalnie przez kontynenty, oczarował trzecią część ludności ziemi i zjednoczył prawie wszystkich proletariuszy. Wystarczyło jednak świętokradczo wtargnąć do podziemnego siedliska Karola Henryka, a na głowy jego naśladowców spadły klęski, jedna straszniejsza od drugiej: najpierw rozgromienie stalinizmu i powstanie węgierskie, potem koniec Wielkiej Przyjaźni ZSRR i ChRL, dwóch głównych socjalistycznych mocarstw, itd., itp., aż do zupełnego krachu komunistycznej ideologii.
A skąd "Marks and Spencer"?
Ironia historii. Bardzo niedaleko Marksa spoczywają doczesne szczątki Herberta Spencera, za życia osoby o wiele sławniejszej i bez porównanie bardziej wpływowej, a teraz kompletnie zapomnianej, o której wspomina się właściwie tylko w dowcipie wykorzystującym nazwę popularnego domu towarowego.
at 19:27
Babilon nie spłonie, woda w ortalionie
Wrocław ma od jakiegoś czasu sporego pecha do działaczy kultury (kaowców?) różnej maści i zatrudnienia. W związku z tym trafiają się tu koncerty wykonawców, których spokojnie można określić mianem wziętym z Bułhakowa - jesiotr drugiej świeżości.
Mogłoby to być. Zawsze to jakiś postęp w porównaniu z szansonistkami dla ludu ("ja jestem Jadzia, znana z Podwala"), tylko że określa się to mianem występu gwiazd i wydarzeniem.
Stooges, nawet jako emeryci, to jeszcze jest kawałek historii i jako ciekawostka obleci, ale Izrael od samego początku nadawał się do słuchania właściwie tylko po uprzednim poważnym upaleniu.
at 18:56
wtorek, 26 czerwca 2007
poniedziałek, 25 czerwca 2007
jeszcze o palaczach
Millennium Dome w Greenwich ma zostać ponownie otwarte w przeddzień wejścia w życie zakazu palenia w miejscach publicznych (który ma zacząć działać od pierwszego lipca).
Kopuła, która od chwili powstania w styczniu 2000 r., była pośmiewiskiem Londynu i była uważana za worek do wrzucania pieniędzy podatników, może zostać - po raz pierwszy - wykorzystana z sensem, a mianowicie jako gigantyczna palarnia.
Ma być czynna 24 godziny na dobę, a dla amatorów cygaretów organizatorzy przygotowali znakomitą atrakcję. Kopuła ma być zamknięta hermetycznie, by żaden, nawet najmniejszy dymek nie mógł wydostać się na zewnątrz. Powinno to umożliwić palaczom żegnanie się ze światem w zdecydowanie lepszym tempie niż przy stosowaniu metod konwencjonalnych.
Premier in spe Gordon Brown poinformował wczoraj w Izbie Gmin, że pomysł z palarnią w Millenium Dome uważa za dobry, a gdyby eksperyment zakończył się powodzeniem i palacze rzeczywiście zaczęliby masowo wymierać, to w przyszłym roku planuje otwarcie większej ilości podobnych instytucji w całym kraju - "to powinno pomóc zredukować wydatki budżetowe".
at 10:20
niedziela, 24 czerwca 2007
środa, 20 czerwca 2007
wszędzie komuchy
pass. napisał:
"Po spotkaniu z Tomaszem Wołkiem w Salonie „Polityki” w Sopocie pewien dżentelmen zapytał mnie, kiedy przestaniemy zapraszać do Salonu komunistów. Obiecałem poprawę, ale pomyślałem, że my komunistów nie zapraszamy – sami się pchają. Weźmy takiego Wołka: niby opozycja demokratyczna, niby Ruch Młodej Polski, niby konspira z Jarosławem Kaczyńskim, niby redaktor prawicowego, tzw. wołkowego, „Życia”, które było wylęgarnią pampersów, obnażyło rzekome „wakacje z agentem” Kwaśniewskiego i inne zbrodnie lewicy, a gdy przyjrzeć się bliżej - Wołek to komuch, po prostu komuch, który nie zostawia na IV RP suchej nitki".
psiakosteczka, wypadałoby chyba coś o języku, o terminologii napisać
wszystko, co nie w okolicach "braci malutkich" to jakaś czerwona swołocz, ew. jakieś skomuszone popłuczyny
wypadałoby, ale gorąco
at 10:26
kto Ty jesteś? Polak mały
at 10:18
ot, taka głupota
niedawno była wielka chryja, gdy zamknięto portal napisy.org, a przy okazji jeszcze przymknięto jego autorów ("ten zwyrodnialec już nigdy nie przetłumaczy żadnego filmu")
sprawa ważna, ale już wielokrotnie opisywana w sieci (i pewnie jeszcze będzie)
jedną z organizacji, jakie stały za całą akcją był ZPAV
fajniutkie jest jednak, że gdy wyszło na jaw, że ZPAV na swojej stronie wykorzystuje nielegalnie biblioteki Alladyn, pan reprezentujący tę organizację niefrasobliwie zapodał: “dawkujmy odpowiedzialność, w końcu to niewielki program…”
(więcej w wyjaśnieniach jednego z autorów Alladyna)
at 08:40
poniedziałek, 18 czerwca 2007
głupie skojarzenia
Tak jakoś do łba mi przyszło, kiedy zobaczyłem notkę, że pan premier ma na biurku - usłużnie wyszykowaną przez wyjątkowo wprawnego w podrzucaniu kwitów (w końcu przez to zdobył stanowisko) kurtykę z ipeenu - listę 500 agentów esbecji czynnych nadal w polityce lub w ogóle gdzieś czynnych.
A nasunęło mi się skojarzenie z sytuacją, jaka miała miejsce 26 lipca 1794 r., kiedy Robespierre, zwany „nieprzekupnym”, oświadczył w Konwencie Narodowym, że dysponuje nową „listą zdrajców”, rekrutujących się spośród członków Konwentu. Strach wtedy ogarnął wszystkich zgromadzonych. Zdali sobie sprawę, że na liście mogło znaleźć się nazwisko każdego z nich. Dopiero wówczas, w obliczu osobistego zagrożenia, dotychczasowi radykałowie postanowili połączyć swoje siły z umiarkowanymi zwolennikami rządów rewolucyjnych, do obalenia zarówno „nieprzekupnego”, jak i całego sprawowanego przez niego systemu terroru.
Skojarzenie, jak skojarzenie.
Głupie, bo pisiorowskie wzmożenie moralne „zjadające swoje dzieci” jest jednak mało prawdopodobne. Choć obrazek, by na gilotynie ginęli czołowi i najbardziej zasłużeni jego przedstawiciele, piękny.
Marzenia jak ptaki...
at 22:18
sobota, 16 czerwca 2007
kolejny bełkot socjologa Śpiewaka
Może nie tak od samego początku bełkot.
Początek jest nawet zachęcający, choć niezbyt miły: zalewa nas fala kiczu i ohydy.
Diagnoza zjawiska w porządku, ale na tym koniec, bo i o przyczynach, i o środkach zaradczych, to chrzani już tak, jakby się z głupim przez ścianę macał.
Jeszcze pierwsza przesłanka - rewolucja egalitarystyczna i "wykorzenienie" (na marginesie: bardzo dobra płyta Kapeli ze Wsi Warszawa o tym tytule) - to jest coś, z czym trzeba się zgodzić. Chociaż przywoływanie jako negatywnego przykładu Jolki jest trochę od czapy. W czym lepsze od niej miałyby być sweterki HGW czy szaliczki Hanki-Wiecznie-Dziewicy? Inna treść klasowa?
A dalej? Wszystko wina komuny. No dobra, niech będzie, nieboszczka wszystko zniesie, szczególnie, że do diabła i trochę miała za uszami. Ale bez wygłupów - to nie komuna wymyśliła miasta architektonicznie niespójne, to nie komuna zaczęła budować paskudne blokowiska... Czy komuna walczyła z pięknem, jak chce Śpiewak - guzik prawda. Lansowała zupełnie inne kryteria piękna. Może się to nam podobać albo nie (raczej nie!), ale wystarczy porównać twórczość paru krajów o zapędach imperialnych i podobieństwa będą od razu widoczne. Poza tym właściwie od zawsze mieliśmy do czynienia z wymianą lepszego na gorsze.
Wystarczy porównać to, co powyżej, z fotką poniżej. Rzeczywiście dom handlowy Wertheim jest dużo piękniejszy od wyburzonego hotelu Residenz (to to na fotce wyżej, po prawej stronie).
Albo przejdźmy się do Rynku.
Najpierw mieliśmy to
Jakie było, takie było, ale pasowało. Nie, trzeba było postawić to szkaradzieństwo (i wyobraźcie sobie, że podczas oblężenia to cudo straciło właściwie tylko szyby)
A komuna w obu tych przypadkach raczej niewiele miała do powiedzenia.
Nie mam najmniejszej ochoty bronić ówczesnych decydentów - w końcu wiadomo, że to im zawdzięczamy tzw. projekty typowe, skutkujące koszmarną pudełkową zabudową i różne inne hopsztosy, w rodzaju wielokrotnie nagradzanych "sedesowców" na Placu Grunwaldzkim czy wyburzenia w latach 70-tych resztek młynów piastowskich.
Tyle, że teza Śpiewaka powinna przenosić się też na wszystkie dziedziny. Dlaczego ograniczać się tylko do budownictwa. Noble połapaliśmy już właściwie po komunie, ale nie za rzeczy "poupadkowe". Niech będzie, poza systemem, do szuflady. Ale polska szkoła plakatów, szkoła filmowa, kabaret, teatr, zaistnienie na arenie międzynarodowej dosyć sporej grupy artystów. Troszkę lepsze osiągi niż po upadku.
Być może to szło rozpędem. Być może przez jakiś czas wystarczało przeniesienie jakichś wartości wykształconych jeszcze przed okresem komunistycznym. Później wystarczać przestało. Ale to jest teza do udowodnienia, a nie do dawania do wierzenia.
Przesłanka trzecia - komuna zniszczyła elity. Nie da się ukryć, niszczyła ile mogła. Ale niszczenie nie pojawiło się tylko po "wyzwoleńczym marszu armii radzieckiej na ziemie zachodniej ukrainy i białorusi". Trochę wcześniej to się zaczęło i jakby od kogoś innego. Racji w twierdzeniu pana socjologa jest bardzo dużo, tyle trochę zbyt wiele uproszczeń i pominięć. Jakby tak chcieć się czepiać, to wysławiane Powstanie Warszawskie też się dosyć mocno przyczyniło do zaistniałej sytuacji. (może Czesi trochę lepiej myśleli?)
Zostawmy przesłanki. Ile ludzi, tyle pewnie będzie zdań na ten temat.
Jakie środki zaradcze?
Więcej lekcji historii sztuki czy rysunku w szkołach.
Może to jakieś rozwiązanie jest, ale kto miałby tego uczyć? Może ten sam osobnik, który zaprojektował oba domy handlowe Solpol i dokładnie w tym samym stylu plombę wpieprzoną w piękną secesyjną zabudowę Wyspiańskiego? Ale w porządku, choć w gusta aktualnej wierchuszki MEN raczej nie wierzę.
Inny środek, jaki proponuje Śpiewak, to rozporządzenia, zakazujące budowy pewnego typu domów w danej okolicy, bo są niezgodne z kanonami estetycznymi właściwymi dla danej przestrzeni. To się nazywa wiara, wiara w moc sprawczą kawałka papieru. Jak on sobie to wyobraża, nie mam pojęcia - nie umiem wymyślić projektu aktu normatywnego, który (poza tym, że zostałby przyjęty) przyniósł by jakieś realne skutki. Nie da się zrobić regulacji obejmującej wszystkie możliwe sytuacje, zawsze trzeba pozostawić jakiś luz decyzyjny, jakiś margines swobody administracyjnej. A decyzje będą podejmowali ci sami urzędnicy, którzy podejmują je dzisiaj. Te same elyty, w które bogate są i PiSiożyty, i cała koalicja, i właściwie cała ta nasza klasa polityczna.
(na marginesie artykułu P. Śpiewaka Upominam się o piękno, "Dziennik" 14.06.07)
at 19:13
sprzedaż odpustów
Szarpnij się! Pomóż założyć nowe rynny w tym kościele!
Z uwagi na nie najlepszą sytuację finansową, Watykan przystąpił do internetowej (za pośrednictwem E-Bay) sprzedaży odpustów. Mają być sprzedawane indywidualnie, w kompletach po tuzin oraz jako efektowne, gustowne paczki, świetnie nadające się na prezenty. Mają też zostać odpowiednio pokolorowane, by od razu było wiadomo, ile lat bez grzechu sobie zapewniliśmy.
at 18:05
uwaga, będzie niebezpiecznie
Ludzie Pana Romka chcą nowelizować ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii. Są w koalicji i na razie są potrzebni, więc pewnie im się uda.
Poza ogólnym bełkotem na czoło wybija się wieść, że zakazane ma być rozpowszechnianie dosyć powszechnego emblematu liścia, bynajmniej nie klonowego.
Idzie tu oczywiście o coś, co - podobnie jak Filip - jest z konopii, a służy do palenia.
U większości palących wywołuje uczucie zadowolenia...
aczkolwiek jest to zadowolenie nieco dysfunkcyjne społecznie
Wielce to prawdopodobne, co wypisują niektórzy mężowie uczeni w piśmie, że podział na dragi miękkie i twarde jest bzdurą. Trudno jednakże wierzyć w to bezkrytycznie. Wiele jest przecież relacji, w których podnosi się z całą powagą, że przecież maryśka, a i parę innych środków, nie uzależniają.Nie uzależniają, ale pewnie szkodzą. Tyle, że istnieje wiele substancji, które z całą pewnością mogą zaszkodzić. A nawet szkodzą. Nikomu nie przychodzi jednak do głowy, by z tego powodu zakazywać obnoszenie się z wizerunkiem "szkodliwości".
Jakiś czas temu (nie bardzo mam pojęcie, czy w dalszym ciągu, ale chyba nie - może oczy mi osłabły i mniej widzę) funkcjonowała dosyć spora grupa osobników uparcie wąchająca Butapren. Jasne, że to było za komuny i pewnie z tego względu klej nie został wycofany z produkcji i można było go nabyć w każdym sklepie szewskim.
Kombinować z aplikowaniem sobie różnych dziwnych materii. Jeżeli ktoś czyta Pratchetta, to w ostatnim tomie Świata Dysku, w Prawdzie, występuje pan Tulipan (wyjątkowo ponura postać zresztą), który stara się zadawać sobie wszystko, ale to abolutnie wszystko - od sproszkowanej naftaliny i końskich pigułek na przeczyszczenie do siarczanu miedzi.
Pewnie długa droga przed nami, jeśli idzie o wzmożenie moralne i zakazy.
To właściwie jest głupota, która wejdzie w życie i prawdpodobnie będzie martwym prawem. Ściganie za piórnik ozdobiony liściem, albo spory policjantów (czy jakichś trójek parafialnych) o to, czy akurat ten zielony liść naklejony na samochodzie (z przodu liść, z tyłu liść, a w środku głąb) to akurat to, czy może to zwykła kapusta... To jest kabaret.
Ale kabaretem nie jest to, co zapodał we wczorajszym numerze Der D. ich komentator, to horrendum. Postawił on mianowicie znak równości pomiędzy maryśką i faszyzmem. To by się dopiero Banito (Bonito?) zdziwił.
Subskrybuj:
Posty (Atom)