Ludzie Pana Romka chcą nowelizować ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii. Są w koalicji i na razie są potrzebni, więc pewnie im się uda.
Poza ogólnym bełkotem na czoło wybija się wieść, że zakazane ma być rozpowszechnianie dosyć powszechnego emblematu liścia, bynajmniej nie klonowego.
Idzie tu oczywiście o coś, co - podobnie jak Filip - jest z konopii, a służy do palenia.
U większości palących wywołuje uczucie zadowolenia...
aczkolwiek jest to zadowolenie nieco dysfunkcyjne społecznie
Wielce to prawdopodobne, co wypisują niektórzy mężowie uczeni w piśmie, że podział na dragi miękkie i twarde jest bzdurą. Trudno jednakże wierzyć w to bezkrytycznie. Wiele jest przecież relacji, w których podnosi się z całą powagą, że przecież maryśka, a i parę innych środków, nie uzależniają.Nie uzależniają, ale pewnie szkodzą. Tyle, że istnieje wiele substancji, które z całą pewnością mogą zaszkodzić. A nawet szkodzą. Nikomu nie przychodzi jednak do głowy, by z tego powodu zakazywać obnoszenie się z wizerunkiem "szkodliwości".
Jakiś czas temu (nie bardzo mam pojęcie, czy w dalszym ciągu, ale chyba nie - może oczy mi osłabły i mniej widzę) funkcjonowała dosyć spora grupa osobników uparcie wąchająca Butapren. Jasne, że to było za komuny i pewnie z tego względu klej nie został wycofany z produkcji i można było go nabyć w każdym sklepie szewskim.
Kombinować z aplikowaniem sobie różnych dziwnych materii. Jeżeli ktoś czyta Pratchetta, to w ostatnim tomie Świata Dysku, w Prawdzie, występuje pan Tulipan (wyjątkowo ponura postać zresztą), który stara się zadawać sobie wszystko, ale to abolutnie wszystko - od sproszkowanej naftaliny i końskich pigułek na przeczyszczenie do siarczanu miedzi.
Pewnie długa droga przed nami, jeśli idzie o wzmożenie moralne i zakazy.
To właściwie jest głupota, która wejdzie w życie i prawdpodobnie będzie martwym prawem. Ściganie za piórnik ozdobiony liściem, albo spory policjantów (czy jakichś trójek parafialnych) o to, czy akurat ten zielony liść naklejony na samochodzie (z przodu liść, z tyłu liść, a w środku głąb) to akurat to, czy może to zwykła kapusta... To jest kabaret.
Ale kabaretem nie jest to, co zapodał we wczorajszym numerze Der D. ich komentator, to horrendum. Postawił on mianowicie znak równości pomiędzy maryśką i faszyzmem. To by się dopiero Banito (Bonito?) zdziwił.
10 komentarzy:
Taka mi się historyjka przypomniała: ojciec kolegi założył kiedyś czapeczkę kolegi ozdobioną omawianym emblematem. Trzeba trafu, że ojciec ten (szanowany obywatel, konkretnie dyrektor banku) wybrał się w czapeczce na cmentarz w jakieś święta i zaczepił go tam młodzież - po ile ma towar.
Po powrocie do domu (i do siebie) tatuś długo indagował synka, co do jasnej cholery jest na tej czapeczce - bo wydedukował, że musi o nią chodzić.
Ale to było wiele lat temu i propaganda ziela mało była ekspansywna.
mnie akurat nie szło o propagandę
nie będę płakał, kiedy w tiwi nie pojawi się reklama czeskiego piwa z dodatkiem marychy (i tak jej zresztą nie ma, a poza tym do niczego)
bardziej mi poszło o możliwy sprzeciw - ni to, że na złość mamie zacznie się kurzenie, bo to bzdura i jeśliby miało zaistnieć, to już zaistniało, ale właśnie o jakieś wlepki, emblemaciki, kolczyki czy inne utensylia opatrzone liściem (coś w rodzaju - uczciwszy proporcję - łażenia dziaciaków w stanie wojennym z czerwonymi opornikami)
A mnie nie szło, że propaganda - to raczej historyjka na uśmiechnięcie, bo znowu nie aż taka śmieszna, o tym, jak się tata ubrał nieświadom niczego i za handlarza uszedł wśród lepiej zorientowanych, ja do emblematów nic nie mam, przynajmniej młodzi wiedzą co noszą, a zupełnie odwrotnie z portretami Che Guevary.
historyjka była fajna
odpisywałem tylko na końcówkę (propaganda ziela była mało ekspansywna)
co do Che, to m.zd. to, co wiedzą, wystarcza - specjalnie do niego nie ma się o co przyczepić (najbardziej o to, że w rzeczywistości gorzej wyglądał, niż na tym najsłynniejszym zdjęciu), bo o to, że na Kubie komunizm budował (a i gdzie indziej próbował, i partyzantkę zakładał) jest trudno - to jednak trochę co innego niż w europejskich demoludach (a i w tych były pewne różnice)
NIe no, wiesz, o Che chodzą słuchy, że ludzi trochę pozabijał, może nieprawda, ale zdaje się, że sam się tym chwalił, bywało.
Ja wiem, ja wiem, to z tej społecznej wrażliwości, żeby socjalizm rósł w siłę, a ludziom się żyło dostatniej. No jak ich bedzie mniej, to pewnie.
tak mi się przypomniało
pewnie zupełnie nie na temat
dawno, dawno temu (nawet bardzo dawno) wprowadziłem się do mieszkania, które było mocno zapuszczone pod każdym względem, kanalizacyjnym też
poprosiłem więc Pana Hydraulika, by cóś z rzeczoną kanalizacją zrobił (a rury pamiętały jeszcze Wilusia, i to tego wcześniejszego)
robota wiązała się z pruciem ścian i kiedy sąsiadka przyleciała z wrzaskiem, że straszny hałas, Pan Hydraulik spokojnie odrzekł: a co kurwa, gumowym młotkiem mam napierdalać?
słyszałaś kiedyś o jakieś rewolucji bez ofiar?
jasne, goździki, tulipany... ale to nie rewolucja, tylko nasz okrągły stół
aha, i (oczywiście zapomniałem) nie można porównywać
dla sąsiadów USA to oni są jak sowieci dla nas - różnic specjalnych nie ma
nie twierdzę, że polityka amerykańska się nie różniła, ale odbiór społeczny, szczególnie tych nizin, był zdecydowanie negatywny (o warstwach nastwionych intelektualistycznie, nie wspomnę, bo oni się zawsze dawali ogłupić)
I zarówno naprawa kanalizacji i rewolucja bez ofiar się nie odbędą, to pewne.
Ale po co zaraz łamać krzesła, tak? Robić bohatera z bądź co bądź mordercy?
A może se koszulki z Jakubem Szelą porobimy? To mniej romantyczne?
Albo z Pinochetem?
No już się Tyci nie podkładaj tak łatwo. Jakoś nie słyszałam, żeby tratwy pływały z USA na Kubę.
Polecam też obserwację wydarzeń na granicy Meksyk-USA. To taki dość prosty dowód i naoczny, że ludziom się jednak ta ameryka trochę bardziej podoba niż sowiety. Bo jakoś z Polski do ZSRR też ludzie nie wiali desperacko.
trochę takie to ahistoryczne
kiedy rewolucja kubańska, kiedy tratwy
a i ekonomia też się jakoś liczy
w końcu to u nas był zachód materialnie w porównaniu z sowietami i wcale nie jest przesądzone, czy w innym przypadku by ruchu nie było (nie przez zieloną granicę oczywiście, bo ta była dużo trudniejsza do sforsowania niż ten płot na granicy meksyku) - w końcu do enerdowa, mimo zdecydowanie większego zamordyzmu, od nas ludzie wyjeżdżali, i to na stałe
Jakub Szela - w porządku
Pinochet zdecydowanie nie - niczym ta gnida się od Kadara (wykonanie) czy Olszowskiego (zamiar) nie różni
Prześlij komentarz