taki klawy argument z cyklu zagrożenie rodziny trafiłem przeciwko legalizacji związków partnerskich (czy homoseksualnych):
Człowiek tyrający na dzieci ma prawo zazdrościć obnoszącemu się ze swą niezależnością gejowi, playboyowi, feministce itp., zwłaszcza, że z tą "niezależnością" łączy się beztroska wolność od najważniejszych w życiu zobowiązań - przyznasz, że to może być kuszące, prawda?
"Ja tu się rypię z bachorami, haruję na nie ile tylko mogę, a mój kumpel gej ma to gdzieś, forsy nie wydaje i pełen luz - żyć nie umierać. Jeszcze się opodatkował ze swoim kolesiem tak jak ja..."
siła dowodu jest zniewalająca
Człowiek tyrający na dzieci ma prawo zazdrościć obnoszącemu się ze swą niezależnością gejowi, playboyowi, feministce itp., zwłaszcza, że z tą "niezależnością" łączy się beztroska wolność od najważniejszych w życiu zobowiązań - przyznasz, że to może być kuszące, prawda?
"Ja tu się rypię z bachorami, haruję na nie ile tylko mogę, a mój kumpel gej ma to gdzieś, forsy nie wydaje i pełen luz - żyć nie umierać. Jeszcze się opodatkował ze swoim kolesiem tak jak ja..."
siła dowodu jest zniewalająca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz