Bardzo się cieszę, bo jah popełnił tekst Wrocławska bańka pęknie.
Mnie to też po głowie łaziło, tylko się zebrać nie mogłem.
Dobrze, że komuś innemu zechciało się chcieć. Pod notką ziomka podpisuję się obiema ręcymia.
Wrocław jest rzeczywiście kompletnie niewydolny - zarządzany w fatalny sposób po części przez etosowych styropianowców, którzy z marszu prosto z pola bitwy (najczęściej NZS końca lat osiemdziesiątych) poszli na kierownicze stanowiska, po części zaś przez urzędników z dziada pradziada (takich zupełnie klasycznych, dla których jakikolwiek petent to to samo, co klient dla pani w mięsnym za komuny).
To, co dobrze w tym mieście wychodzi, to pijar. Ten aspekt rzeczywistości mamy opanowany do perfekcji. Cała reszta jest mocno taka sobie, a komunikacja woła o pomstę do nieba. Bezwzględnie najgorsze miasto w Polsce.
Jakiś czas temu dostałem mejla od osoby, która przejeżdżała przez stolicę Dolnego Śląska: zauważyłam u was wiele bardzo nowatorskich rozwiązań komunikacyjnych (...) i wyście znowu głosowali na tego samego faceta? I trudno się z takim poglądem nie zgodzić.
A ratusz kombinuje nowe nazewnictwo placów i ulic. Na miejscu jednej z większych zatyczek w mieście ze sporym zadęciem wiesza tablicę ku czci pogromcy ferm kurzych w czasie stanu jaruzelskiego czyli prezia RR.
Jah pisze m.in. o ścieżkach rowerowych - to jest kompletne bezhołowie. Raz ścieżka jest puszczona bliżej jezdni, raz bliżej jezdni jest chodnik (nie wspomnę już o tym, że czasami tej ścieżki jest raptem ze sto metrów i szlus). Bardzo fajnie jest jest wszędzie tam, gdzie prosto z bramy wyłazi się na rowerówkę, albo gdy się chce dokonać zakupu w kiosku (a nie każdy jest wzrostu braci biologicznych) i trzeba się do okienka nieco schylić - należy wówczas mocno zadek wciągnąć, gdy się nie chce stracić miejsca, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę na rzecz będącej akurat na przejażdżce rodzinki.
Stare budownictwo się wyburza - w ten sposób uzyskujemy place, które można korzystnie (czy dla miasta, to dyskusyjne) sprzedać inwestorom pod nowy bank albo inszą cudowność z cyklu stal, beton, szkło. Trójkąt Bermudzki, niegdyś bardzo porządna mieszczańska dzielnica z niezłymi kamienicami, został tak zapuszczony, że jeszcze parę lat i będzie tam więcej plomb (paskudnych), niż kamienic z prawdziwego zdarzenia. To akurat to mój hyź. Wiem, że miasto musi się rozwijać, że zawsze się rozwijało, że zawsze się coś burzyło, żeby na tym miejscu coś nowego postawić, ale czy to muszą być takie szkaradzieństwa. Całe to nowe budownictwo w wielu miejscach tak pasuje, jak - nie przymierzając - budynek Banku Zachodniego do reszty Rynku. Przyzwyczaić się można, ale po co się przyzwyczajać?
Mnie to też po głowie łaziło, tylko się zebrać nie mogłem.
Dobrze, że komuś innemu zechciało się chcieć. Pod notką ziomka podpisuję się obiema ręcymia.
Wrocław jest rzeczywiście kompletnie niewydolny - zarządzany w fatalny sposób po części przez etosowych styropianowców, którzy z marszu prosto z pola bitwy (najczęściej NZS końca lat osiemdziesiątych) poszli na kierownicze stanowiska, po części zaś przez urzędników z dziada pradziada (takich zupełnie klasycznych, dla których jakikolwiek petent to to samo, co klient dla pani w mięsnym za komuny).
To, co dobrze w tym mieście wychodzi, to pijar. Ten aspekt rzeczywistości mamy opanowany do perfekcji. Cała reszta jest mocno taka sobie, a komunikacja woła o pomstę do nieba. Bezwzględnie najgorsze miasto w Polsce.
Jakiś czas temu dostałem mejla od osoby, która przejeżdżała przez stolicę Dolnego Śląska: zauważyłam u was wiele bardzo nowatorskich rozwiązań komunikacyjnych (...) i wyście znowu głosowali na tego samego faceta? I trudno się z takim poglądem nie zgodzić.
A ratusz kombinuje nowe nazewnictwo placów i ulic. Na miejscu jednej z większych zatyczek w mieście ze sporym zadęciem wiesza tablicę ku czci pogromcy ferm kurzych w czasie stanu jaruzelskiego czyli prezia RR.
Jah pisze m.in. o ścieżkach rowerowych - to jest kompletne bezhołowie. Raz ścieżka jest puszczona bliżej jezdni, raz bliżej jezdni jest chodnik (nie wspomnę już o tym, że czasami tej ścieżki jest raptem ze sto metrów i szlus). Bardzo fajnie jest jest wszędzie tam, gdzie prosto z bramy wyłazi się na rowerówkę, albo gdy się chce dokonać zakupu w kiosku (a nie każdy jest wzrostu braci biologicznych) i trzeba się do okienka nieco schylić - należy wówczas mocno zadek wciągnąć, gdy się nie chce stracić miejsca, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę na rzecz będącej akurat na przejażdżce rodzinki.
Stare budownictwo się wyburza - w ten sposób uzyskujemy place, które można korzystnie (czy dla miasta, to dyskusyjne) sprzedać inwestorom pod nowy bank albo inszą cudowność z cyklu stal, beton, szkło. Trójkąt Bermudzki, niegdyś bardzo porządna mieszczańska dzielnica z niezłymi kamienicami, został tak zapuszczony, że jeszcze parę lat i będzie tam więcej plomb (paskudnych), niż kamienic z prawdziwego zdarzenia. To akurat to mój hyź. Wiem, że miasto musi się rozwijać, że zawsze się rozwijało, że zawsze się coś burzyło, żeby na tym miejscu coś nowego postawić, ale czy to muszą być takie szkaradzieństwa. Całe to nowe budownictwo w wielu miejscach tak pasuje, jak - nie przymierzając - budynek Banku Zachodniego do reszty Rynku. Przyzwyczaić się można, ale po co się przyzwyczajać?
8 komentarzy:
No fakt, poruszanie się po przecudnym Wrocławiu jest właściwie niemożliwe.
Z tym że w Łodzi, w której mieszkam, teraz też jest trudne - ponoć to dlatego, że dostaliśmy dotacje unijne na WSZYSTKIE zgłoszone modernizacje i trzeba było na szybko wszędzie rozkopać. Ale mimo że nasz prezydent cokolwiek dziwne robi wrażenie (zwłaszcza jak założy strój urzędowy, który sam wymyślił) to administracja działa (może ze strachu) świetnie. Wczoraj byłam po dowód. Spodziewałam się armagedonu. Rano był. Ale przeczytałam, że czynne do 20. POjechałam o 19 i w 3 minuty byłam posiadaczką dowodu osobistego. Tak samo załatwia się rejestrację auta czy cokolwiek innego. Jakby zrozumieli, że urząd jest dla ludzi a nie odwrotnie?
anna
chyba w Łodzi jest jednak inaczej (w znaczeniu lepiej i wcale nie idzie mi o prezydenta, który - co tu dużo gadać - jest poważnie walnięty) - gdzieś czytałem (chyba że to nieprawda), że w niecałe pół roku (20 tygodni) zrobili u Was sześć kilometrów drogi,
u nas to nie potrafią nawet w pół roku sześciu kilometrów rozkopać, co najwyżej zagrodzą i takie zagródki sobie stoją (chociaż rozkopów też jest od metra i ciut, ciut)
Iii, bez przesady. Budują budują, dużo zapału, wszędzie rozpościera się kraina Skanska (ktoś z dalekiego kraju mógłby pomyślec, że tak się to miasto nazywa). Ale głownie łatają to, co już i tak było. Z tramwajami coś ciekawego zrobili, bo wszystkie tory rozkopali i to tak do sporej głębokości. NIe wiem o co chodzi. Może czegoś szukają?
optymizmu trochę!
może metro robią (a tak po cichu, żeby się warsiawka nie zwiedziała)
A idzisz! To musi być to! Metro! w tajemnicy! Co za przemyślność.
Kuszelas, powinniście być ministrem infrastruktury.
Czaruś jest!
chleba mu nie będę odbierał
ja też.
(się cieszę; złośliwie, a bo u nas -- Kapusta ;-)
>> makowski
dobrze przynajmniej, że szczerze;
prawda nas wyzwoli ;-)
Prześlij komentarz