środa, 28 marca 2007

kontrolerów ci u nas dostatek

Niejaki błaszczak został nowym ministrem i premier powierzył mu kontrolę nad innymi ministrami - ma pilnować, jak wywiązują się ze swoich obowiązków.
To bardzo ciekawa sytuacja. Jak tak dalej pójdzie to w rządzie Wielkiego Gąsiora będzie więcej ministrów kontrolujących niż merytorycznych.
Pierwszym kontrolującym jest przecież sam premier, drugim pierwszy wicepremier, czyli Dzieciątko Bezgrzeszne aka Żelazny Cierń, który ma kontrolować i praktycznie zastępować premiera. Jest kontrolujący trzeci, czyli minister Edgar Peron, przewodniczący komitetu stałego Rady Ministrów, a więc koordynator i kontroler. Jest wicepremier św. Zyta, podobno koordynująca pracę resortów gospodarczych.
Teraz następny.
PRL-owskie "myślenie" pełną gębą. Nawet nakazy pracy na razie dla kończących medycynę się pojawiają.
Pysznie
A sprawa jest poważna. Od zmian w 1989 r. nie było rządu tak rozdętego, nie było tylu ministrów, sekretarzy i podsekretarzy stanu. W resortach sekretarzy stanu jest więcej niż ustawa o RM przewiduje. Wiceministrów nikt zliczyć nie potrafi, w niektórych resortach ich liczba jest już podobno dwucyfrowa, co zapewne jest wynikiem koalicyjnych ustaleń, partyjnego rozdrapywania stanowisk i także niskiej kompetencji nominowanych.
To się nazywa tanie państwo?
Może i tak, ale na pewno jest to dobry czas dla rządzących.

Brak komentarzy: