Leży przede mną do wypełnienia druczek, w którym mam stwierdzić, czy przypadkiem nie współpracowałem z esebecją.
Trudno, wypełnię, kopać się z koniem nie będę.
I tak dobrze, że jeszcze nie trzeba innych wyznań o bezgrzeszności czynić.
Tylko tak mi do głowy przyszło, że te wszystkie redaktory odpowiedzialne, co to pracowały jeszcze za czasów Głównego Urzędu Kontroli Prasy i Publikacji, czyli cenzury, to mają przechlapane.
Z ustawy wyraźnie wynika, że "współpracą (...) jest (...) świadome działanie, którego obowiązek wynikał z ustawy (...) w związku z (...) zajmowanym stanowiskiem, (...) jeżeli informacje przekazywane były organom bezpieczeństwa państwa w zamiarze naruszenia wolności i praw człowieka i obywatela".
Czy i za ile Orban sprzeda Romanowskiego?
-
Żyjemy w kraju, który powoli stacza się w odmęty operetkowego państwa
dawnej upadłej Rzeczpospolitej. Rzeczy jeszcze dekadę temu niewyobrażalne,
dziś stają...
14 godzin temu